Odbiór radomskiej papugarni jest bardzo dobry. - W moich papugarniach zawsze odbiór jest pozytywny. Ludzie dziękują, że coś takiego powstało w Radomiu. Mówię szczerze, są bardzo mili. Nie spotkałem osoby niezadowolonej, choć nie twierdzę, że podobało się wszystkim. Różnie to może być - mówi właściciel. Ale nie tylko w Radomiu otwarcie takiego miejsca było strzałem w dziesiątkę. Zanim jednak otworzył się Radom, były Stargard, Bydgoszcz i Wrocław. Słyszymy też, że coraz więcej rezultatów przynosi terapia z udziałem nie tylko koni, psów czy kotów, ale także papug. Umiejętność wydawania odgłosów przez papugi już kilkakrotnie została wykorzystana podczas pracy z dziećmi cierpiącymi na różne choroby. - W jednej z papugarni autystyczne ośmioletnie dziecko pierwszy raz w życiu przemówiło, chłopiec zaczął mówić. Dostał dożywotnie wejście za darmo. Faktów nie trzeba tłumaczyć, myślę, że wychodzą stąd zadowoleni ludzie - wyznaje pan Włodzimierz.
Zdarza się także miłość od pierwszego wejrzenia.
- Ten tutaj "pingwinek", czyli barwinek czarnogłowy, spędził ostatnio z panem cztery godziny w sobotę i tulił się do szyi. Tak powstała wielka miłość. Papugi bardzo się przywiązują do człowieka, spokojnie można je zabrać w podróż - dodaje właściciel.
Co sprawia, że te niezwykłe ptaki są tak wyjątkowe?
- Są prawo- i leworęczne, jak my, w języku mają kość, żeby lepiej rozłupywać i obierać orzechy. Bardzo dobrze uczą się mówić, potrafią dostosować słowo do sytuacji i każdą można nauczyć mówić - opowiada miłośnik papug.
- W papugarni pierwsze słowo, którego uczy się mówić papuga, to "aua". Bo czy papuga ugryzie lub dotknie pazurkiem, czy usiądzie na głowie, czy na ręce - z reguły to nie boli - to odruchowo większość osób, które mają pierwszy raz w życiu bezpośredni kontakt z ptakiem, powie "aua". W Stargardzie w papugarni jest taka papuga, która mówi: "Papugarnia, słucham?", bo słyszy telefon, jak jest odbierany - śmieje się pan Włodzimierz.
Wszystkie komentarze