Urodziłem się w Radomiu kilka lat przed II wojną światową, w klinice doktora Żabnera, która mieściła się na rogu ulic Moniuszki i Traugutta. W późniejszych już powojennych czasach w murach tej willi był kościół Adwentystów Dnia Siódmego. Przed wojną moi rodzice mieszkali na ulicy Pierackiego (obecna Niedziałkowskiego). Była to uliczka boczna od głównej, wtedy, arterii Radomia, ulicy Żeromskiego, w jej górnym odcinku, niedaleko parku miejskiego im. Tadeusza Kościuszki. Cały park był wtedy otoczony metalowym płotem (chyba z elementów żeliwnych) na dość wysokiej podmurówce wyłożonej piaskowcem. Ulica Pierackiego była dość wąska, wybrukowana kocimi łbami. Po lewej stronie stał gmach starostwa z budującymi się wzdłuż ulicy fundamentami i murami bocznego skrzydła. Po prawej stronie za narożnym budynkiem były jakieś magazyny, warsztaty czy też składy opału, które sięgały do narożnika ulicy Trawnej (obecnie Curie-Skłodowskiej). Magazyny te były częściowo ogrodzone. Był tylko zaczęty płot z betonowej podmurówki i metalowych słupków.
Zdjęcia z archiwum Grzegorza Kurosada
Moi rodzice, ja i młodszy brat mieszkaliśmy w kamienicy czynszowej pod numerem 12, której właścicielem był pan Białaczewski. Pod numerem 8 lub 10, na drugim rogu ulicy Trawnej, był pusty, ogrodzony drewnianym płotem plac, gdzie w głębi była piekarnia. Przy wejściu w ulicę Trawną, po lewej stronie, był duży parterowy dom typu dworek. Taki sam dom stał na wprost wylotu ulicy Trawnej w ulicę Pierackiego. Mieszkaliśmy na drugim piętrze od frontu. Na parterze i w oficynie, po lewej stronie podwórza, mieszkało kilka rodzin żydowskich. W podwórku był jakiś klomb czy ogródek, gdzie często dzieci polskie bawiły się z żydowskimi, których na podwórku było wiele.
Dalej, na ulicy Pierackiego, po prawej stronie było kilka kamienic czynszowych podobnych do naszej, które ciągnęły się aż do ulicy Kelles-Krazua. Naprzeciw naszej kamienicy stała nowoczesna willa i nowy duży dom z czerwonej cegły. Na rogu ulicy Kelles-Krauza po prawej stronie był żeński klasztor, a od strony Kelles-Krauza kaplica klasztorna. Na ulicy przeważały małe kamieniczki i wille. Dalej ulica Pierackiego biegła w dół i kończyła się na ulicy Kozienickiej.
To były czasy mojego dzieciństwa. Jak przez mgłę pamiętam, że z rodzicami chodziliśmy kupować pomarańcze i słodycze na ulicę Żeromskiego, róg Moniuszki, gdzie wtedy na placu narożnym (z tyłu były jakieś garaże czy warsztaty) był sklep, czy raczej kiosk, z tymi miłymi dla dzieci produktami.
Wszystkie komentarze
Getto ciagnęło się dalej, granicą była rzeka Mleczna na odcinku od ulicy Piotrówka do ulicy Mlecznej (obecna Okulickiego). Z tego miejsca biegła wzdłuż ulicy Mlecznej a dalej Reja do Placu Kazimierza Wielkiego. Po drugiej stronie ulicy Wałowej granica biegła częściowo ulicą Bernardyńską, skręcała do ulicy Peretza (obecnie Podwalna) Na wysokości Peretza przecinała ulicę Narutowicza, Mariacką, Limanowskiego i dochodziła do ulicy Przechodniej i Piotrówki. Należy też dodać, że ulice Rwańska, Szewska i Rynek nie należały do Getta.
>Były tam jakaś fabryka z charakterystyczną wieżą z cegły<
Może chodzi o budynek dawnego browaru Filipa Keplera?