W Teatrze im. Kochanowskiego w sobotę na scenie kameralnej premiera. Tekst Igora Bauersimy "Norway.Today" wziął na warsz-tat dyrektor "Powszechnego" Zbigniew Rybka. Spektakl nawiązuje do wydarzeń z 2000 r., kiedy Austriaczka i Norweg, którzy zapoznali się na czacie i nigdy wcześniej nie widzieli zdecydowali razem skoczyć w przepaść.
Czym dla pana jest internet i do czego na co dzień służy?
Zbigniew Ryb-ka ? Niemal wyłącznie do pracy. Czasem z ciekawości zaglądam. Nie jestem niewolnikiem tego urządzenia. Fascynuje mnie, jak wszystko co nowe i na tym się kończy.
Internet jest bardzo ważny dla bohaterów spektaklu, dzięki niemu się poznają...
Tak, ale internet nie jest tu kluczową sprawą. Oni mogli się spotkać przypadkowo na wakacjach albo na boisku szkolnym albo w innych okolicznościach. Internet w życiu bohaterów sztuki i naszym odgrywa trochę inną rolę; wydaje mi się że nie jest to kwestia zafascynowania, ale bardziej jego roli jako części kultury masowej. Sądzę, że w ten sposób dewastuje nasze osobowości.
Jednak internet daje też możliwość "odsłonięcia" się takiego, do którego mogłoby nie dojść w realnym świecie...
Ja nie przeceniałbym tak internetu. Owszem, oni spotkali się w sieci, ale problem jaki mają oboje, pewnie z internetu nie wynika. Takie problemy mają ludzie chyba od zawsze, są jednostki, które nie dają sobie rady z rzeczywistością, nie potrafią się do otoczenia dopasować, brać udziału w życiu, które się obok nich toczy. I myślę, że tak było zawsze, tak się zdarza ludziom w różnym wieku, choć najbardziej na-rażeni są młodzi ludzie, ponieważ ich emocje są inne. Dorośli na wiele rzeczy się godzą, ustępują, natomiast młodzi ludzie mają ? co jeszcze pewnie pamiętamy zakodowany taki układ "zerojedynkowy": tak albo tak. Z tego się wyrasta, ale często kosztem upokorzenia, rezygnacji z czegoś. Dlatego ludzie młodzi nie mają dystansu do wielu spraw, otoczenia. Są tylko bardziej narażeni na konflikt ze sobą. Natomiast internet... dla mnie bar-dziej przerażająca jest telewizja, kolorowe pisma, które lansują styl życia kompletnie oderwany od rzeczywistości.
Życie bohaterów sztuki jest prawdziwe?
Ale które?
To przefiltrowane przez ich emocje.
Myślę, że każde jest prawdziwe, nawet wtedy kiedy tracą kontakt z rzeczywistością, bo to jest ich praw-dziwy kłopot.
Julia i August są odbiciem współczesnej młodzieży?
Na pewno tak, to sztuka bardzo współczesna. Tekst powstał na początku 2000 r., na podstawie prawdziwych zdarzeń. To nie jest opowieść wyssana z palca. Na szczęście nie jest też relacją z tego wydarzenia, ale próbą rozliczenia się z niego. Próbą analizy, odpowiedzi na pyta-nie: dlaczego, skąd, w jaki sposób? Czy istnieje możliwość zapobieżenia, poradzenia sobie z tym zjawiskiem?
Zachęcacie szczególnie młodych ludzi do obejrzenia sztuki. Teatr jest dobrym miejscem na dyskusję o problemach młodych ludzi?
Tak, bo teatr mówi językiem bardzo przekonującym, językiem emocji. To trafia do naszej świadomości łatwiej niż logiczny komunikat umieszczony na paczce papierosów: nie pal, bo będziesz chory. Każdy palacz ogląda ten na-pis kilkadziesiąt razy dziennie sięgając po papierosa. Sam to dobrze wiem, bo praktykowałem to przez wiele lat, ale przestałem. Nie dlatego, że coś zrozumiałem...
Premiera w sobotę o godz. 18 w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, spektakl można jeszcze oglądać w nie-dzielę o tej samej porze.
Obsada: Magdalena Wit-czak i Robert Mazurek, scenografia Iza Toroniewicz, projekcje i opracowanie muzyczne Krzysztof Prałat.
Wszystkie komentarze