Grzegorz Bartos, pisarz
Jeśli idzie o moje ulubione książki, to mógłbym przywołać anegdotę z reżyserem Martinem Scorsese, którego zapytano o dziesięć ulubionych filmów, przy czym trzeba było mu przerwać po stu dziesiątym. Czytam dużo i nadal jestem w stanie znaleźć książki, które budzą mój niekłamany podziw. Oczywiście, są pisarze, których cenię bardziej niż innych, pisarze, którzy nadali prawdziwą rangę tej profesji, choćby Faulkner, Dostojewski, czy Vargas Llosa. Głównie dzięki nim, miałbym wielką przyjemność móc dopisać przy swoim nazwisku słowo "pisarz" (z pokorą, z małej litery). Ale jeśli zacznę wymieniać, to może potrwać za długo.
Czytam codziennie, w każdej możliwej chwili. Wiąże się to z tym, że od dawna uważam oglądanie filmów czy telewizji za stratę czasu, podobne odczucia żywię do czytania prasy, zupełnie inaczej ma się sprawa z literaturą. Książka jest podróżą. Czytanie to namiętność. Nałóg, którego nie porzucam.
W ostatnim miesiącu postawiłem na beletrystykę. Mimo upodobań, bardzo różnorodną beletrystykę. Od "Sonaty Kreutzerowskiej" Lwa Tołstoja, przez Romaina Gary, Amosa Oza, Eduardo Mendozę, Dona deLillo, po Pilota "Pióropusz". "Suttree" Cormaca MacCarthy'ego - niesłychanie zabawne, choć dramatyczne, wiarygodne poprzez bardzo wystylizowaną formę przyjętą przez MacCarthy'ego. Różnorodność... Z jednej strony piękny język Tołstoja, z drugiej - literacki anarchista, Mendoza. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby mieć frajdę i z jednego, i z drugiego. Można słuchać w ciągu dnia Joy Division, a wieczorami nokturnów Chopina.
Powinienem chyba czytać więcej nowej literatury polskiej, ale mam z tym niejaki problem. Ta publikowana, ma się niestety poziomem do tej, którą czytam, jak minimalna polska pensja do minimalnej europejskiej, choćby i greckiej. Choć nie dalej jak tydzień temu po raz drugi przeczytałem jedną z ciekawszych powieści ostatnich lat, autorstwa warszawskiego pisarza, którego miałem przyjemność dobrze poznać, Włodzimierza Kuligowskiego. "Trzecie oko" to jeden z lepszych tekstów, spośród tych, których akcja rozgrywa się na tle przemian ustrojowych lat 80. w Polsce i później. Cezurą są dwie daty, 13 grudnia 1981 i 11 września 2001. Sugestie Włodka są niepokojące, ale wiarygodne, zważając na jego bezpośrednie doświadczenia (Solidarność Walcząca, podziemie, lata 80). Rozczarowanie uprawnione ceną, jaką zapłacił za swoją działalność. Wielka szkoda, że powieść świetnie napisana skądinąd, nie cieszy się popularnością, na jaką na pewno zasługuje. Ale to już kwestie praw rynku i mediów, obaj je znamy, niestety. Polecam jego powieść wszystkim tym, dla których z życiem nie jest do końca tak, jak się wydaje i lubią do tego literaturę, powiedzmy, w stylu amerykańskim.
(Na zdjęciu Grzegorz Bartos i Mario Vargas Llosa)
Wszystkie komentarze