Bo akty były... gołe
Pod koniec września Mazowiecki Urząd Wojewódzki ocenzurował wystawę Łukasza Rudeckiego, doktora sztuk pięknych. - Jakie kompetencje posiadają urzędnicy do tego, by oceniać wartość sztuki? - zastanawiał się prof. Andrzej Markiewicz.
Łukasz Rudecki, adiunkt na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego w Radomiu, na 43. Salonie Zimowym za swoją pracę "Wielka niekąpiąca w czerwieni" zdobył Nagrodę Wojewody Mazowieckiego, Nagrodę Premiera Rządu Rzeczypospolitej Polskiej Ewy Kopacz oraz Nagrodę Kwartalnika "Format". Wystawa nagroda, którą w murach Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego organizował Mazowiecki Instytut Kultury, odbyła się 1 października. Ale kilka dni przed wernisażem Rudecki otrzymał e-mail z urzędu, by usunął 12 prac.
Subtelne, delikatne obrazy nie spodobały się urzędnikom, którzy uznali, że pewne treści "nie licują ze specyfiką miejsca, jakim jest siedziba administracji rządowej". W tym wypadku były to, zdaniem rzeczniczki prasowej wojewody mazowieckiego, "akty z widocznymi cechami płciowymi".
Wystawa się odbyła, ale zestaw prac mocno uszczuplono o "gołe akty". Wywołało to burzę w akademickim środowisku artystów.
- (...) Dziwię się taką reakcją ludzi w urzędzie wojewódzkim, może ci szanowni państwo urzędnicy wystosują petycję do Watykanu, by zasłonić Kaplicę Sykstyńską? Co by się stało, gdyby np. niedawno zmarły wybitny brytyjski malarz Lucian Freud pokazał swoje akty męskie i damskie? Idźmy dalej, co by powiedzieli urzędnicy, gdyby zawisł u nich w urzędzie Gustave Courbet ze swoim "Pochodzeniem świata"? Strach pomyśleć, jak zareagowaliby na pracę Alicji Żebrowskiej "Tajemnica patrzy" - wyliczał w rozmowie z "Wyborczą" prof. Markiewicz.
Wszystkie komentarze