.
Jest rok 1899. Na wystawie przemysłowo-rolnej pokazana jest żarówka zasilana z prezentowanego jako eksponat agregatu. Dwa lata później Belgijskie Towarzystwo Elektryczności "Union" uruchamia w Radomiu elektrownię. Juliusz Dreszer to człowiek zdolny, energiczny i przedsiębiorczy. W jury wystawy zasiada z ramienia Towarzystwa Popierania Przemysłu i Handlu, sekcji rzemieślniczej. Zdaje sobie sprawę, że elektryfikacja miasta to krok w przyszłość: prąd zaczyna płynąć do zakładów, wkrótce także do prywatnych domów. Dreszer wpada więc na pomysł uruchomienia w Radomiu zakładu elektrotechnicznego. Firma powstaje przy ówczesnej ulicy Szerokiej 9 (obecnie Piłsudskiego).
Fot. archiwum
Szybko rozwija się i szuka wciąż nowych pracowników. Prezes jest wymagający, najchętniej sam szkoliłby kadry, wyszukując kandydatów wśród zdolnych ślusarzy. Tak trafia do niego Józef Gałęzowski, który właśnie ukończył staż czeladniczy w zakładzie Włodzimierza Wnuczyńskiego. Gałęzowski jest zdolny, w 1905 roku wyjeżdża do Niemiec i Austrii na dalszą naukę zawodu. W tym czasie do Radomia wraca, po odbyciu służby wojskowej, Leopold Müller. W wojsku carskim był w oddziale saperskim, ma wiedzę elektrotechniczną na takim poziomie, że Dreszer bez obaw zostawia mu pod opieką zakład, gdy sam oddaje się działalności społecznej i patriotycznej. Nie umyka to uwadze władzy carskiej, Dreszer dostaje nakaz opuszczenia i Radomia, i Królestwa. Musi zostawić dobrze prosperujące przedsiębiorstwo. Propozycję odkupienia zakładu składa Müllerowi i Gałęzowskiemu, który po powrocie z zagranicy bez powodzenia w Kielcach próbował zorganizować zakład mechaniczny dla eksploatowania swoich wynalazków. Dwaj świeżo upieczeni przedsiębiorcy gromadzą tysiąc rubli w gotówce, resztę pożyczają w Kasie Pożyczkowej Przemysłowców Radomskich. Akt notarialny zostaje podpisany 3 marca 1910 roku. Tak powstają Zakłady Elektrotechniczne - Gałęzowski i Müller.
MARTA DUDZINSKA
Wszystkie komentarze