Nie tylko wymiana pieców albo rozbudowa sieci ciepłowniczej jest ważna w walce ze smogiem. Na debacie Stowarzyszenie Droga Mleczna eksperci mówili o wadze urbanistyki i planowania przestrzennego w tym, żebyśmy w mieście mieli czyste powietrze.
– Bardzo ważne jest sadzenie drzew przy drogach. Szpalery drzew powinny rosnąć przy każdej ulicy. Pyły zawieszone osiadają wtedy na nich – mówił Dominik Artomski, społecznik, lider Łódzkiego Alarmu Smogowego i wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Nowa Łódź.
Ważne miejskie dokumenty
– Każde miasto ma studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, powinno też tworzyć miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. To bardzo ważne dokumenty, które określają, gdzie w mieście będzie mogła powstawać zabudowa i jaka ona ma być. Dokumenty te powstają w miastach, więc możemy powiedzieć, że sami o tym decydujemy. Ważne jest też, żeby w dokumentach planistycznych były kliny napowietrzające. Mamy wiatr, który wieje pasem przez miasto i wywiewa zanieczyszczenia. Jeśli zabudujemy taki korytarz, ograniczamy możliwość przepływu mas powietrza. Wtedy zanieczyszczenia w mieście się kumulują. To powoduje wzrost ich stężeń – tłumaczył.

Jak mówił, zabudowa korytarzy przewietrzających jest jedną z ważnych przyczyn powstawania smogu także latem. – Powstaje w czasie słonecznej, bezwietrznej pogody. Takiego smogu możemy nawet nie zauważyć. – Mamy piękne słońce, więc wychodzimy na spacer. Smog powstaje, bo miasto nie jest przewietrzane. To jest najbardziej zabójczy smog – podkreślał Dominik Artomski.
Więcej wyprowadzek, większy smog
Łodzianin wyjaśniał także, że jedną z przyczyn powstawania smogu jest także suburbanizacja, czyli zjawisko wyprowadzania się z miast na przedmieścia do własnych domów. – Możemy walczyć ze smogiem w mieście, a dookoła granic miasta mieć wianuszek jednorodzinnych domów, które będą emitowały zanieczyszczenia, bo w gminie obok wójt będzie zapraszał nowych mieszkańców i nie będzie nakładał na nich żadnych obostrzeń – mówił Dominik Artomski.
Z badań prowadzonych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Warszawie wynika, że już dzisiaj ponad jedna trzecia zanieczyszczeń powietrza w Radomiu, nie powstaje w naszym mieście, ale napływa spoza jego granic.
Potrzebna współpraca
Zdaniem Artomskiego w polskich warunkach to problem, bo samorządy ze sobą nie współpracują. – Granica myślenia o przyszłości to granica gminy czy miasta, dlatego wokół miast tworzą się te obwarzanki. Kraków dziś nie boryka się z zanieczyszczeniem powietrza, które powstaje w Krakowie, ale dookoła. Jeśli w Krakowie chcemy dziś oddychać świeżym powietrzem, jedziemy do centrum, bo tam mamy w miarę czyste powietrze. Kraków walczy z zanieczyszczeniami u siebie, ale ich napływ jest coraz większy – mówił.
Wyjaśniał, że o kierunkach rozwoju miasta decydują Miejska Pracownia Urbanistyczna i architekt miejski. – Oni np. decydują o możliwości budowy w Radomiu tramwaju, który jest najbardziej ekologicznym środkiem transportu, oni wiedzą o tym, że teraz to niemożliwe, ale może być szansa za 10-20 lat – mówił.
Budują, gdzie chcą
Artomski zaznaczał, że dobre planowanie to np. dopuszczenie nowej zabudowy tam, gdzie jest droga, media, a niedaleko szkoła czy przychodnia. – Deweloperzy dziś o tym nie myślą, obowiązki spadają na miasto. To ono musi gdzieś wybudować drogę, wysłać autobus, doprowadzić sieć wodociągową. To są miliony złotych, które musimy wydać – wyliczał.
Planując to, jak miasto ma się rozwijać, możemy planować nową zabudowę tam, gdzie już jeździ komunikacja miejska, jest sieć ciepłownicza czy działa szkoła. Dzięki temu nie musimy palić w piecach węglem, maleje też ruch samochodowy, bo mieszkańcy mają blisko autobus, a do szkoły za rogiem rodzice nie muszą odwozić dziecka przez pół miasta.

W trakcie debaty Drogi Mlecznej słyszeliśmy, że w Polsce planowanie kuleje. – Nie ma dotąd takiego perspektywicznego myślenia. – Kiedyś Polska była objęta miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego, ale zostały one uchylone na poziomie Sejmu. To spowodowało chaos i to, że dziś mamy tak duże zanieczyszczenie w miastach jest spowodowane także zabudową klinów napowietrzających.
A z taką sytuacją mamy do czynienia także w Radomiu, choć, zdaniem Elżbiety Maj, urbanistki, generalnej projektantki planów zagospodarowania przestrzennego Radomia w 1972, 1982 i 1994 roku, sprawę zaniedbano na szczeblu centralnym.
– Mieliśmy w Radomiu bardzo dobre opracowania, był Instytut Urbanistyki i Architektury, prowadzone były prace metodyczne, szkolenia. Polska urbanistyka stała na bardzo wysokim poziomie. Teraz polskiej urbanistyki nie ma. To, co się dzieje, czasem jest nie do przyjęcia – mówiła Elżbieta Maj.
Na debacie pokazywała opracowania z przełomu lat 80. i 90. XX wieku, dotyczących np. stanu i rozwoju przyrody w Radomiu, a nawet o warunkach klimatycznych w mieście i ich wpływie na planowaną zabudowę mieszkaniową.
Korytarze były, ale zostały zabudowane
– Miasto ma te opracowania i nic z tego nie wynika. To jest skutek tego, że nie ma w tej chwili planowania przestrzennego. Są tylko opracowania cząstkowe, jedno z drugim się zupełnie nie wiąże. A podstawową sprawą jest to, żeby była prawidłowa struktura przestrzenna miast i gminy. Wszystkie średnie miasta w Polsce się wyludniają i obrastają wianuszkami właśnie dlatego, że nie ma planowania – tłumaczyła Elżbieta Maj.
Okazuje się, że z zabudową korytarzy przewietrzających Radom mamy do czynienia także w Radomiu.
– Ostatni plan zagospodarowania przestrzennego Radomia prowadziłam w 1994 roku. Na podstawie opracowań przyrodniczych i klimatycznych w planie były zapisy o terenach do zabudowania i nie do zabudowania. W kontekście korytarzy nawietrzania to bardzo ważne, dlatego że Radom ma specyficzne położenie. Większość miasta jest w niecce terenowej, przez co mamy ponad 200 bezwietrznych dni w roku. I smog, który mamy, nie ma jak się rozpraszać – tłumaczyła. – Dziś korytarze nawietrzania wskazane przez specjalistów, można powiedzieć, że poszły do szafy – dodała.
Elżbieta Maj pokazywała, którędy biegły korytarze przewietrzające. Pierwszy z nich biegł od Śródmieścia najpierw ulicą Kelles-Krauza, a potem wzdłuż Potoku Północnego. Żeby był efektywny, planowano przedłużenie ul. Kelles-Krauza w kierunku wschodnim.
– Wiatry w Radomiu wieją głównie od Zachodu i ten korytarz miał odprowadzać nawiewane zanieczyszczenia, które później, poza miastem, mogły się rozpraszać. Mało tego, że nie wybudowano tej ulicy, to Potok Północny przez te kilkanaście lat jest dokładnie obudowywany różnymi obiektami kubaturowymi. Miasto niedługo się udusi – sądzi urbanistka.
Drugi z korytarzy miał biec śladem obwodnicy południowej, ale w 1994 roku planowano inny jej przebieg niż ostatecznie został wybudowany. Obwodnica od Ustronia do Południa miała prowadzić jak obecnie, ale później prowadziła nie w kierunku Kowali, ale miała zakręcać, na wysokości dzisiejszej strefy ekonomicznej na Wośnikach przecinać krajową „siódemkę” i dochodzić do drogi krajowej nr 12.
– Kowala dostała kawałek drogi w prezencie od Radomia, a Radom się dusi – ironizowała.
Przez Śródmieście zamiast obwodnicą
Jak mówiła Elżbieta Maj, problemem jest też duży ruch samochodów w centrum i tutaj też, jej zdaniem, popełniono błędy. – Mogliśmy nie wpuszczać tak wielu aut do Śródmieścia i preferować komunikację zbiorową, ale zamiast tego wybudowano 400-metrową „arteryjkę” przez pl. Jagielloński – mówiła o rozbudowanym kilka lat temu fragmencie Struga wzdłuż Galerii Słonecznej. – Ulica Struga w stosunku do obwodnicy śródmiejskiej (od północy to ulice Szarych Szeregów, 11 Listopada do Struga i w przyszłości trasa N-S – przyp. red.) prowadzi po przekątnej. Kto więc pojedzie obwodnicą, jak ma taką przekątną drogę przez Śródmieście. Tym sposobem samochody są wręcz zasysane do miasta – wyjaśniała.
– Taki korytarz był potrzebny, bo dolina Potoku Malczewskiego kończy się wysokim nasypem kolejowym, który uniemożliwia to przewietrzanie w obecnym stanie – wyjaśniała urbanistka. – Dzisiaj nie zwraca się uwagi na takie kwestie, bo często dominuje chęć zarobienia na jakiejś działce, bo tam będzie podatek. A to, że ludzie się będą dusić, to jest skutek.
Jej zdaniem także za suburbanizację odpowiedzialni są politycy na szczeblu centralnym. – Dopuścili lokalizację zabudowy po sąsiedzku. W sytuacji, kiedy gdzieś na polu stoi jeden dom, można budować następny. I właśnie w ten sposób Radom obrasta domkami poza granicami miasta. Ten obwarzanek uniemożliwia przewietrzanie, a na dodatek pali w piecach czym popadnie.
Wszystkie komentarze