Rodzice uczniów z Radomia już wiosną będą mogli dostać powiadomienia na telefon w czasie rzeczywistym np. o nieobecności dziecka w szkole. To sposób na niesubordynację uczniów czy krok w stronę scenariusza permanentnej kontroli rodem z "Czarnego Lustra"
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Przez ostatnie niecałe 20 lat rodzice dostali takie możliwości kontroli nad dziećmi, jakich nie mieli nigdy wcześniej. Jeszcze dwadzieścia lat temu nastolatek wychodzący rano do szkoły tracił kontakt z rodzicami do powrotu do domu. Podobnie było zresztą w każdej sytuacji, gdy wychodził. Dekadę temu niewielu było już młodych ludzi, które wychodziły z domu bez telefonu komórkowego w kieszeni więc i wielu rodziców nie wyobrażało sobie, żeby nie zadzwonić do spóźniającego się do domu dziecka.

W odcinku „Arkangel” popularnego serialu „Czarne Lustro” rodzice mogą na żywo oglądać to, co widzą ich dzieci. Do tak rozwiniętej technologii pewnie daleko, ale już dziś rodzice mogą przecież śledzić lokalizację dziecka wyposażonego w smartfon.

System ułatwia i pomaga

W Radomiu już od kilku lat działa Zintegrowany System Zarządzania Oświatą. We wszystkich szkołach działa elektroniczny dziennik, a rodzice mogą zalogować się w każdej chwili do systemu i zobaczyć, jakie oceny mają ich syn albo córka, sprawdzić, czy dziecko nie poszło ostatnio na wagary.

To też platforma, przez którą rodzice mogą np. skontaktować się z nauczycielami. Ma ona usprawniać też pracę szkół i dla nich oferuje narzędzia księgowe, do planowania, analiz budżetu, wynagrodzeń, struktury zatrudnienia. System służy też do rekrutacji do szkół. Dane urzędu miejskiego pokazują, że platforma jest popularna wśród uczniów, rodziców i nauczycieli. Założono w nim 100 tys. kont i wysłano 1,5 mln wiadomości.

Wiosną system zostanie zaktualizowany. – W nowej wersji każdy rodzic i uczeń będzie mógł pobrać na swojego smartfona pracującego w systemie Android lub iOS specjalną aplikację mobilną, dzięki której wszystkie najważniejsze informacje będzie otrzymywał w czasie rzeczywistym. Automatycznie, bez konieczności każdorazowego logowania się, aplikacja wyświetli użytkownikowi powiadomienia o nowych zdarzeniach. Ma to ogromne znaczenie dla poprawy komunikacji, np. w zakresie informowania o zmianach w planach lekcji, zastępstwach, zadaniach domowych itp. oraz dla bezpieczeństwa, np. w zakresie szybkiego przekazania informacji o nieobecności dziecka w szkole – tłumaczy Mariusz Krawczyk, kierownik Biura ds. Systemów i Projektów Oświatowych Współfinansowanych przez UE.

Można to nazwać inwigilacją

Czy jednak rozwój technologii nie daje rodzicom zbyt dużych możliwości do kontrolowania dzieci? Czy jeśli uczeń pójdzie na wagary i poniesie tego konsekwencje, także może być wychowawcze – mówię Włodzimierzowi Wolskiemu, dyrektorowi Ośrodka Interwencji Kryzysowej, wieloletniemu pedagogowi i szefowi Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Radomiu.

– Jeśli w aplikacji rodzice dostają na bieżąco powiadomienia o każdej rzeczy, którą zrobił albo nie zrobił uczeń to można to nazwać inwigilacją – odpowiada Wolski. – Zawsze powtarzam, że nowe technologie, programy, aplikacje, mają nam służyć. W tej chwili w pedagogice i psychologii obok wychowania rodzinnego, środowiskowego pojawiło się nowe określenie: wychowanie wirtualne. Rozumiem, że Zintegrowany System Zarządzania Oświatą ma wiele rzeczy ułatwiać, przyspieszać komunikację nauczyciela z rodzicem, ale nie można wylać dziecka z kąpielą. Nawet konwencja o prawach dziecka gwarantuje pewne wolności – podkreśla.

I mówi, że żadna aplikacja nie zastąpi bezpośredniego kontaktu rodziców, dzieci i nauczycieli.

– Jeśli coś niedobrego dzieje się z dzieckiem, to zawsze najlepszy jest kontakt bezpośredni pomiędzy szkołą a rodzicem.

Co jest istotą wychowania?

Szkoły są w pełni wyposażone, mogą w razie potrzeby wychowawcy zadzwonić do rodziców, nie trzeba tych zachowań automatyzować. Coraz dalej idące przenoszenie takich kontaktów do cyberprzestrzeni, powiem szczerze, trochę mnie przeraża – uważa dyrektor.

Jego zdaniem, zbyt ścisła kontrola dzieci stoi w opozycji do budowy prawidłowych relacji i w domu, i w szkole. – Istota wychowania, kontaktu rodziców z dziećmi, to wzajemna budowa relacji, zaufania. Rodzic czasami musi być kumplem dla swojego dziecka, z którym ono może porozmawiać na każdy temat. Czy aplikacja buduje takie relacje, czy wręcz przeciwnie, bo młody człowiek czuje się cały czas kontrolowany? I już od młodych lat nabiera przeświadczenia, że cyberprzestrzeń, życie wirtualne jest bardzo ważne. Nie dajmy się zwariować. Rozumiem, że system, który informuje rodzica w sytuacji kryzysowej, że są w nim dostępne oceny jest wygodny i ma wiele przydatnych funkcji, ale nie przesadzajmy, nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu – podkreśla Włodzimierz Wolski.

I mówi, że chodzi nie tylko o dzieci.

– Są takie możliwości kontroli, do tego mamy kamery na ulicach, w szkołach, urzędach. Żyjemy w świecie, w którym ciągle jesteśmy obserwowani. Tym bardziej ważne jest, żeby dać dziecku poczucie zaufania, bezpieczeństwa, a nie przekonanie o permanentnej kontroli.

Wolski przewiduje, że zbyt duże możliwości kontroli związane z rozwojem technologii mogą skończyć się „zabawą w policjantów i złodziei”

– Zdolni młodzi ludzie będą szukali sposobów na obejście systemu, oszukania go – przypuszcza.

Na to zwraca uwagę też Tomasz Gogacz, wieloletni dyrektor najpierw PG nr 13, a później XIII LO w Radomiu. – Pamiętajmy, że dzisiaj młodzież dużo lepiej opanowała nowe technologie i potrafi z nich korzystać o wiele bardziej biegle niż ich rodzice – mówi.

Z technologii można korzystać dobrze albo źle

Gogacz jednak nie krytykuje samych możliwości, które mają i dostaną rodzice. Jak przekonuje, z nowych technologii, jak ze wszystkiego, można korzystać dobrze albo źle.

– To jest tylko czysta technologia, ona nie jest ani dobra, ani zła. Nóż też może być narzędziem pożytecznym i niedobrym – uważa.

Zaznacza, że już dzisiaj rodzice i uczniowie korzystają z Zintegrowanego Systemu Zarządzania Oświatą bardzo różnie. – Są rodzice, którzy w ogóle nie logują się i nie otwierają dziennika elektronicznego, a niektórzy korzystają z niego nadmiernie. Są rodzice, którzy w ciągu semestru logują się do systemu dwa, trzy razy, są tacy, którzy wchodzą do niego dwa razy w ciągu dnia – wylicza i podkreśla, że kluczowe są tu relacje rodzinne.

Z Gogaczem w tej kwestii zgadza się wychowawca klasy w jednym z radomskich liceów: – Zwykle zdarza się tak, że do systemu nie zaglądają ci rodzice, którzy najbardziej powinni. I nie przychodzą też na wywiadówki. Są rodzice, którzy za mało interesują się dziećmi, są tacy, którzy poświęcają mu tyle uwagi ile trzeba, są też ci nadopiekuńczy. I tak samo będą korzystać z nowych funkcji w systemie.

Co za dużo to niezdrowo

Dyrektor szkoły zaznacza, że korzystanie z nowych technologii może mieć walory wychowawcze, ale także jest przeciwnikiem nadmiernej kontroli.

– Ona ma działanie wręcz aproduktywne. Bez zaufania, dania dziecku pewnej samodzielności czy nawet bez prawa do błędu nie osiągniemy dobrych efektów. Nikt, zwłaszcza w wieku dojrzewania, nie lubi być przypierany do muru – tłumaczy Tomasz Gogacz.

Włodzimierz Wolski w to, że wszyscy będą korzystać w sposób racjonalny z możliwości kontroli dziecka nie wierzy. Jak mówi, on i pracujący z nim psychologowie odbyli w szkołach setki godzin spotkań z uczniami, rodzicami, nauczycielami. – Budowanie dobrych relacji między nimi zawsze jest efektem rozmów, bezpośrednich spotkań. Aplikacja nie zastąpi normalnego procesu wychowawczego, rozmów, poświęcania dziecku czasu. Nie da się tego zastąpić systemem, a wbrew pozorom, to może mieć odwrotne skutki. Cała sztuka polega na tym, żebyśmy poświęcili dzieciom czas, porozmawiali, budowali te dobre relacje oparte na zaufaniu. Wtedy, jeśli dziecku dzieje się krzywda, nabroił w szkole, dostał pałę, to ono samo nam o tym powie. I to jest istota wychowania, a nie to, że będziemy syna albo córkę w pełni kontrolować – mówi.

Oka nie przymknę

Nauczycielka jednego z liceum: System skończył z przymykaniem oka na pewne rzeczy związane z uczniami. Kiedyś, jeśli sprawdzałam listę obecności, kogoś nie było, a słyszałam od uczniów, że jest w toalecie albo jeszcze w sklepiku, mogłam nie wpisywać mu nieobecności, zaczekać na nich chwilę. Teraz nie ma takiej możliwości, bo jeśli ten uczeń po sprawdzeniu listy będzie szedł do sali, poślizgnie się i złamie nogę, to jeśli nie wpisałam mu wcześniej nieobecności, staję się przestępcą.

Kinga, mama czternastoletniej Ligii: – Aplikacji nie ściągnę. Ufam swojej córce, a ona sama przychodzi do mnie, kiedy ma problem, czasem jak dostanie jedynkę, pisze sms-a jeszcze ze szkoły. Na tak ścisłą kontrolę też trzeba mieć czas, a kiedy Ligia jest w szkole, ja pracuję, mam swoje obowiązki.

– Następnym krokiem będzie chyba czipowanie dzieci – ironizuje ojciec Ligii Dominik.

Ligię i jej koleżankę pytam, czy jeśli wpadną na pomysł, żeby iść na wagary, zastanowią się najpierw nad tym, że ich rodzice mogą dostać o tym powiadomienie.

– Po to się chodzi na wagary, żeby rodzice nie wiedzieli – odpowiadają z dość wyraźnym smutkiem.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Czy powiadomienia w telefonach dla rodziców to dobry pomysł?

Paula Skalnicka poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    Wielki Brat patrzy ..wrr. Wystarczy być, wychowywać i rozmawiać. Elektroniczna smycz to wielce paskudny substytut prawdziwych relacji międzyludzkich. Dziękuję, mówię stanowcze nie.
    już oceniałe(a)ś
    1
    1
    BK5SeTSk3lY1Kyeu8JUmmZU3g6i7pNkPI4G1n33EGaU=