Jedno jest pewne – Marka Brauna w najbliższych dniach nam nie zabraknie. Oprócz regularnych występów w radomskim teatrze będziemy mogli oglądać go na dużym ekranie. Do kin wchodzi nagrodzona w Gdyni „Supernova”, debiut pełnometrażowy Marka Brauna. W repertuarach kin także „Proceder” z udziałem naszego aktora.
Recenzenci przyznali Srebrne Lwy
Nagroda dla filmu „Supernova” na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych za debiut reżyserski dla Bartosza Kruhlika pokazuje, że film był jednym z odkryć w Gdyni.
– Okazuje się, że gdyby statuetki przyznawali recenzenci, otrzymalibyśmy Srebrne Lwy. To dla nas olbrzymie wyróżnienie i ten głos był dla nas najcenniejszy, bo to pokazuje, że odbiór widzów także jest pozytywny – mówi odtwórca jednej z głównych ról, którego na co dzień możemy widywać na deskach Teatru Powszechnego w Radomiu.
W gronie krytyków FPFF w Gdyni znaleźli się: Janusz Wróblewski z „Polityki” (w skali od 1 do 6 ocenił film na 5), Tadeusz Sobolewski z „Gazety Wyborczej” (4/6), Joanna Sławińska z „Polskiego Radia” (6/6), Anita Piotrkowska z „Tygodnika Powszechnego” (5/6), Łukasz Maciejewski – Onet, Szkoła Filmowa w Łodzi (4/6), ks. Andrzej Luter – „Więź” (6/6), Adam Kruk z Dwutygodnik.com (3/6), Ryszard Jaźwiński, „Trójka PR” – (5/6) i Iwona Cegiełkówna – „Kino” (4/6). Do czerwonego paska trochę twórcom zabrakło, bo „Supernova” zebrała średnią 4,67. Recenzenci wyżej ocenili jedynie „Boże Ciało” (5,56).
„Supernova” to historia o trzech mężczyznach, jednym miejscu i jednym zdarzeniu, które zmienia życie każdego z nich. Możemy spodziewać się krwistej, obyczajowej opowieści, oscylującej na granicy dramatu, thrillera i kina katastroficznego.
Forma, w której reżyser serwuje nam film „Supernova”, sprawia, że ogląda się ją jednym tchem. Debiut reżyserski Kruhlika dostarczył mnie i widzom w Gdyni z pewnością wielu przemyśleń. „Supernova” portretuje nasze społeczeństwo i porusza aktualne tematy. W kuluarach po ostatnim konkursowym pokazie dało się słyszeć, że zupełnie nieznany nikomu film i reżyser wywołują niespodziewanie sporo emocji. Szczególnie zakończenie, które pozostaje na długo w głowie. – Mnie odpowiada takie zakończenie, choć może wydawać się kontrowersyjne, ale dobrze, że zostawia widza z tematem do przemyślenia – komentuje Marek Braun.
Od stróża prawa do gangstera
Na ekranach kin możemy też od kilku dni oglądać kolejną filmową kreację Brauna. W poruszającej historii rapera Tomasza Chady, którą wyreżyserował Michał Węgrzyn, w jednego z bohaterów wciela się również nasz aktor.
– „Proceder” po kilku dniach od premiery zaliczył rekordowe otwarcie tej jesieni – widziało go już 200 tys. widzów, więc idzie jak burza. Jak dobije do miliona, to się nie zdziwię, bo to dość nośny temat – mówi Marek Braun.
Reżyser opowiada w nim kontrowersyjną historię polskiego rapera Tomasza Chady, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach w wieku 39 lat.

– To środowisko jest dość prężne i głodne takich tematów. Film jest tak sprawnie nakręcony, że nieważne, czy widz słuchał Chady, czy nie, powinien wyjść z kina zadowolony – mówi Braun, który w „Procederze” wciela się w postać kolegi z celi rapera – Cygana.
– Cygan to agresor i kryminalista, grypsuje. Do jego celi dołącza Chada, któremu ten chce dać do zrozumienia, kto tu rządzi, ustawia sobie hierarchię w celi, tak jak to w więzieniu zazwyczaj jest. Gdy dowiaduje się, że Chada to Chada, ich relacje się ocieplają.
„Udało mi się uniknąć szufladek”
W filmie Kruhlika Marek Braun wciela się w stróża prawa, a w „Procederze” role się odwracają.
– To bardzo fajne, że udało mi się zagrać dwie skrajnie różne postacie. Często tak jest, że aktora widzi się tylko w jednej roli, co szufladkuje i wtłacza go w pewien schemat. Później najczęściej wszystkie propozycje, które dostaje, to podobne role. To, że raz gram policjanta, raz gangstera, pokazuje, że jak na razie udaje mi się tego uniknąć – mówi aktor.
Czy to oznacza, że będziemy oglądać go teraz częściej na ekranach kin? – Na razie nie mam żadnych propozycji, więc może być tak, że znów częściej tylko na deskach teatralnych, ale może po tych dwóch premierach filmowych z moim udziałem coś się zmieni. Czas pokaże – mówi Braun.
Aktor filmowy jest jak sportowiec
Czym się różni kreacja postaci w teatrze od tej w filmie? Jak wygląda przygotowanie do pracy?
– Przygotowanie w teatrze jest bardziej komfortowe, jest więcej czasu, są próby. Choć z drugiej strony trudniejsze jest to, że musimy sztukę zagrać w całości. W filmie pracujemy od sceny do sceny, od ujęcia do ujęcia. Jeśli chodzi o przygotowanie psychologii postaci, to w teatrze mamy większy komfort – odpowiada aktor.
Jak mówi, teatr jest dobrą bazą. – Jeżeli aktor gra w teatrze, to jest rozwibrowany, rozgrzany i przez to bardziej elastyczny przed kamerą. Ma też więcej możliwości, bo teatr utrzymuje go w gotowości, tak jak sportowca. Jeżeli ktoś gra w klubie, to powołuje się go do reprezentacji. Jeśli film jest naszą reprezentacją i ktoś często gra, to może dostać się do pierwszego składu. Nie wiem, czy to trafne porównanie, ale chyba też o to chodzi w tym zawodzie – tłumaczy Marek Braun.
Jak dodaje, sama psychologia postaci tak bardzo się nie różni, jedynie technika. – W teatrze wymaga to większej gestykulacji, odpowiedniej artykulacji, by słyszał nas też ostatni rząd, a przed kamerą możemy nawet mówić szeptem, ale intencje i myślenie zostaje to samo – odpowiada.
Pokaz filmu "Supernova" i spotkanie z Markiem Braunem oraz z reżyserem Bartoszem Kruhlikiem - 4 grudnia o godz. 19.45 w kinie Elektrownia, w ramach Nauczycielskiego Klubu Filmowego.
Marek Braun (rocznik 1983) jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, którą ukończył na Wydziale Aktorskim w 2010 r. Od 2011 r. regularnie występuje na deskach Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego w Radomiu, tworząc oryginalne kreacje postaci w spektaklach, takich jak: „Anna Karenina”, „Zbrodnia i kara”, „Cabaret”, „Władza” czy w ostatnich premierach „Makbet”, „Amadeusz”. Braun ma także na koncie role w serialach fabularnych. To m.in. „Ślad”, „Prawo Agaty”, „Na wspólnej”, „Pierwsza miłość”, „Na sygnale”.
Wszystkie komentarze