Koszykarze Rosy Radom ulegli EWE Baskets Oldenburg, choć w regulaminowym czasie gry na prowadzeniu byli przez ponad 38 minut! O triumfie zawodników z Niemiec zadecydowała wygrana dogrywka.
Koszykarze Rosy do meczu Ligi Mistrzów z EWE Baskets przystąpili w niemalże najsilniejszym obecnie składzie, bowiem nie mógł jedynie zagrać Damian Jeszke. Za to trener Wojciech Kamiński mógł skorzystać z usług: Gary'ego Bella i Jarosława Zyskowskiego. Pierwszy powrócił do zespołu po kontuzji, a dla Zyskowskiego był to debiut w Lidze Mistrzów, po tym jak kilka dni temu, podpisał umowę z radomskimi Smokami.
Tymczasem po 180 sekundach gospodarze prowadzili z rywalami z Niemiec 7:4, notując przy tym stuprocentową skuteczność rzutów z gry. Nie ma wątpliwości, że miejscowi od samego początku wzięli się do roboty niezwykle skoncentrowani, nie tak jak w ostatnim występie w lidze z Siarką Tarnobrzeg. W połowie kwarty otwarcia było już 11:6, a siedem oczek dla Rosy uzyskał Darnell Jackson. Jako, że wicemistrzowie Polski nie zwalniali tempa, to na nieco ponad 3. minuty przed zakończeniem kwarty trener Mladen Drijencic poprosił o pierwszy czas. Wówczas jego podopieczni tracili do radomian już 10 punktów. Oldenburg nie radził sobie w ataku. Za to w defensywie niezwykle skutecznie poczynali sobie radomianie i nic dziwnego, że w 10 minutach pozwolili EWE Baskets uzyskać ledwie 10 oczek.
To był dobry prognostyk przed kolejnymi kwartami, bo według bukmacherów faworytem środowego starcia trzeciej kolejki byli Niemcy. Agresywna defensywa towarzyszyła radomianom także w kolejnych minutach, i na 240 sekund przed końcem pierwszej połowy Rosa prowadziła już 33:19. Najwyższe prowadzenie zawodnicy Rosy uzyskali w 18 minucie, kiedy to po penetracji podkoszowej Tyrone Brazeltona, było 40:22.
W drugiej połowie pięć pierwszych punktów uzyskali goście, ale szybko pięcioma oczkami z rzędu odpowiedział Michał Sokołowski. W kolejnych fragmentach gry lepiej prezentowali się koszykarze z Oldenburga, zmniejszając straty do ośmiu punktów, ale po efektownym kontrataku i celnym rzucie za trzy w wykonaniu Roberta Witki - radomianie mieli dwucyfrową przewagę i taka też utrzymała się do końca trzeciej ćwiartki. Wynik 52:38 stawiał radomian w mocno uprzywilejowanej sytuacji, tym bardziej, że do zakończenia meczu pozostawało jedynie 10. minut.
Niestety, wystarczyło niewiele ponad 100 sekund, by koszykarze EWE Baskets zdobyli siedem kolejnych oczek. Na taki obrót sprawy szybko zareagował trener Kamiński, bo jego podopieczni wygrywali zaledwie 52:45. Przewaga Rosy spadła do pięciu punktów minutę później, a to oznaczało, że zawodnicy Oldenburga byli tuż, tuż od doścignięcia zespołu gospodarzy. Kibice wówczas zaczęli się zastanawiać, czy oby nie dojdzie do powtórki z pierwszego spotkania w Lidze Mistrzów, które odbyło się w Radomiu. Wtedy do wyłonienia zwycięzców w meczu z PAOK-iem Saloniki potrzebne były trzy dogrywki. Na szczęście niesieni dopingiem miejscowej publiczności radomianie, zdołali jednak zdobyć następnych sześć punktów i na 180 sekund przed końcową syreną wygrywali 59:48.
To nie był jednak koniec emocji. Kilka strat wynikających z braku sił spowodowało, że o czas poprosił trener Rosy, bo na (1:48 sekund) przed końcem ponownie przewaga jego podopiecznych wynosiła pięć punktów. Minutę przed końcem za trzy trafił Philipp Schwethelm i EWE Baskets było już o krok od odrobienia strat. Tym bardziej, że w posiadaniu piłki na 35 sekund przed końcem byli koszykarze z Niemiec. Ostatnie punkty w regulaminowym czasie - rzutem spod kosza uzyskał Brian Qvale, a to oznaczało remis i dogrywkę.
Wydawało się, że ta nie będzie już miała swojej dramaturgii, bo pierwsze sześć punktów zdobyli przyjezdni. Na szczęście dla widowiska - kolejnych sześć oczek uzyskali miejscowi i ponownie był remis. Następnie zza linii 6.75 m., celnie przymierzył Frantz Massenat - i wyprowadził zespół na prowadzenie, którego rywale Rosy, nie wypuścili już do końca gry.
- To nie jest łatwe, wypowiedzieć się po takim meczu. Przede wszystkim gratuluję rywalom jak i trenerowi EWE Baskets zwycięstwa i za to, że walczyli do końca. My niestety zawiedliśmy. Jest to kolejny mecz, w którym o naszej porażce decyduje jedna zbiórka, czy rzut. Chciałbym także podziękować kibicom, którzy nas wspierali w tak ważnym dla nas momencie - skomentował trener Kamiński
Rosa Radom - EWE Baskets Oldenburg 66:70 dogrywce.
Kwarty: 21:10, 19:14, 12:14, 7:21 i 7:11.
Rosa: Witka 8, Bojanowski 0, Brazelton 15, Bell 16, Zyskowski 8, Sokołowski 10, Sadło 0, Zegzuła 0, Adams 0, Bonarek 0, Jackson 9.
EWE Baskets: Ch. Kramer 5, D. Kramer 0, Wimberg 0, Massenat 8, Bacak 0, Madrich 0, Lockhart 0, Paulding 17, Schwethelm 20, Hujic 0, Qvale 20.
O Rosie na radom.wyborcza.pl
Wszystkie komentarze