Nie ulega wątpliwości, że awans piłkarzy Broni Radom do III ligi rodził się w bólach. W rozmowie z "Wyborczą" trener radomian Artur Kupiec przyznał, że o sukcesie nie byłoby mowy, gdyby nie "Broniarski" charakter piłkarzy z Plant.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Rozmowa z Arturem Kupcem, trenerem Broni Radom

Radosław Olchowski: Sezon się skończył, awansowaliście do III ligi. Emocje zatem opadły...

Artur Kupiec: Nie jest to taka łatwa sprawa. Nie mogę przejść bez emocji obok sytuacji, w której i ja, i moi zawodnicy się znaleźliśmy. Nie ukrywam, że był to najtrudniejszy okres w mojej pracy szkoleniowej. Owszem cieszymy się z pełnego sukcesu, bo awansowaliśmy do wyższej ligi, ale ile nas to kosztowało zdrowia, wiemy tylko my. Drużyna wierzyła w awans, ja wierzyłem. Ukłon także w kierunku działaczy, bo tak jak my do końca byli przekonani o sukcesie.

Jaki to był sezon?

– Trudny, długi, pełen w naszym przypadku upadków i wzlotów. Końcowy sukces rodził się w bólach. Nie ukrywam, że były momenty zwątpienia, bo to po prostu ludzkie. Pamiętam istotne wydarzenie z tego sezonu. To był przegrany mecz z Oskarem Przysucha. Wielu by się załamało, dałoby sobie spokój. Jednak szybko przyszła refleksja i dalej dążyliśmy do celu. Przed rozpoczęciem rundy rewanżowej deklarowałem, że zawalczymy o pełną pulę. Nie były to zapowiedzi bezpodstawne. Po prostu wierzyłem w tych chłopaków. Wiedziałem, że mają umiejętności i doświadczenie. Że są w stanie spełnić oczekiwania kibiców, działaczy, całej społeczności Broni. No i na jedną kolejkę przed końcem sezonu zasadniczego byliśmy pewni zwycięstwa w rozgrywkach. Jednocześnie zaczęliśmy operację "baraże".

Wygraliście rozgrywki sezonu zasadniczego, ale potem o awans przyszło grać w tych wspomnianych barażach...

– Brak bezpośredniego awansu po wygraniu ligi to jedna sprawa i nie mam zamiaru z tym polemizować. Generalnie warunki dla wszystkich zespołów były takie same. Prywatnie mogę się z takim regulaminem nie zgadzać, bo sam byłem sportowcem, wiem, co to sportowa rywalizacja. Trzeba było rozegrać 30 meczów ligowych, a potem jedna wpadka mogłaby to wszystko zepsuć. Przystępowaliśmy do meczów barażowych z Mazovią Mińsk Mazowiecki z pewnym celem do zrealizowania. To był awans do III ligi. Dla nas nie było innej opcji. Ale żeby była jasność, tak samo myśleli gracze Mazovii. Na szczęście to nasza Broń okazała się lepsza. Przed rewanżem przestrzegałem moich piłkarzy, że Mazovia podejmie walkę, mimo że przegrała pierwsze starcie. To się potwierdziło. Na szczęście byliśmy gotowi na ten pojedynek.

Wracam jeszcze do początku rundy rewanżowej. Wówczas okazało się, że kilku zawodników nie będzie do dyspozycji, bo mają kłopoty zdrowotne.

– To nie były nasze zaniedbania, czyli kontuzje na skutek niewłaściwego przygotowania. Po prostu nasi zawodnicy doznali urazów piłkarskich, wyłączających ich z gry na długi czas. Chcę podkreślić, że ci piłkarze, którzy z powodu kontuzji nie mogli występować, też przyczynili się do tego awansu. Zwyczajnie tworzą ten zespół. Zmiennicy byli głodni gry i sukcesu. Jak widać, dali radę.

Czekają was krótkie wakacje. Już 9 lipca rozpoczniecie przygotowania do nowego sezonu.

– To będą krótkie wakacje, ale nie narzekamy i już myślimy o trzecioligowym sezonie. Chcemy się jak najlepiej przygotować do gry na wyższym szczeblu. Oprócz treningów zaplanowaliśmy też szereg sparingów. Pierwszy z nich rozegramy z Widzewem Łódź.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Paula Skalnicka poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    1NfqzkxPlSAVSem6/CEL2TROhxWFCjUFJxacb2xomRE=