Od piątku strażacy są ciągle wzywani do pożarów na Wincentowie; we wtorek byli tam cztery razy. Cysterna, która na co dzień stoi w garażu, w sierpniu wykorzystywana była już 13 razy. Ogień wybucha w różnych miejscach, ale wszystkie są niedaleko siebie na Wincentowie. Pali się zwykle na obszarze ograniczonym ul. Ofiar Firleja od południa, torami kolejowymi od wschodu, linią zabudowań w Wielogórze od północy oraz ulicami Rataja i Zielonego Sztandaru od zachodu. W poniedziałek strażacy gasili ściółkę leśną w okolicach zakładu karnego. Jeszcze nie zakończyli akcji, kiedy ogień pojawił się kilkaset metrów dalej, w pobliżu ul. Krzewień.
Pożar, który wybuchł we wtorek po południu, był na razie najgroźniejszy, bo ogień doszedł najbliżej domów. W akcji wzięły udział nawet samoloty gaśnicze Dromader. Było cztery lub pięć źródeł ognia. Strażacy mówią, że takie zbiegi okoliczności się nie zdarzają. Czy to znaczy, że na Wincentowie grasuje podpalacz?
- Nie widzę innej możliwości, jeśli ogień pojawia się w czterech czy pięciu miejscach jednocześnie - mówi st. bryg. Sławomir Podsiadły, zastępca szefa Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu. - W poniedziałek uczestniczyłem w spotkaniu m.in. z szefową wydziału bezpieczeństwa, zarządzania kryzysowego i ochrony urzędu miejskiego. W głównej części dotyczyło ono przygotowania do Air Show, ale po nim z przedstawicielami policji i straży miejskiej rozmawialiśmy o sytuacji w lasach. Uzgodniliśmy, że konieczne są patrole.
We wtorek pierwsze z nich pojechały na Wincentów.
- I dopóki patrole w lesie były, ogień się nie pojawił - mówi komendant. - Dopiero wczesnym popołudniem, gdy policjanci już wyjechali z lasu, otrzymaliśmy zgłoszenie. Ogień pojawił się w czterech lub pięciu miejscach.
Podsiadły podkreśla, że policjanci i strażnicy miejscy nie są w stanie pilnować każdego skrawka lasu 24 godziny na dobę.
- Takie akcje to dla nas ogromy wysiłek, angażujemy na wiele godzin ludzi i sprzęt. Samochody trzeba zatankować, a wszystko, co się w czasie akcji uszkodzi, naprawić albo wymienić. To też są konkretne koszty - zaznacza.
Nie podejmuje się spekulować, kto stoi za podpaleniami.
- Ale słyszałem historie z innych komend o nastolatkach jeżdżących na quadach czy motorkach crossowych, którzy urządzają sobie zabawę: komu więcej uda się podpalić - mówi. - Ale jak takiego podpalacza dogonić?
Wszystkie komentarze