Czterdzieści lat - aż tak niewyobrażalnie długo trwało odczarowywanie PRL-owskiej propagandy o radomskich warchołach. Ale teraz wreszcie koniec. Czerwiec '76 - jesteśmy dumni!
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

19 czerwca odbył się na deptaku wielki koncert przygotowany przez TVP w związku z 40. rocznicą Radomskiego Czerwca '76. W jego trakcie na scenę poproszeni zostali poszkodowani w trakcie tamtych wydarzeń. Katowani na ścieżkach zdrowia, wyrzucani z pracy, przez większość swojego życia noszący przypiętą przez PRL-owską propagandę łatkę pijaka, złodzieja, szumowiny, czyli warchoła. Szli nieśmiało, skrępowani, że stają przed kilkunastotysięcznym tłumem. I nagle zebrani zaczęli spontanicznie skandować: dziękujemy, dziękujemy. Owacje trwałyby pewnie dużo dłużej, gdyby nie twarde prawa telewizyjnych transmisji na żywo, gdzie wszystko musi się zgadzać co do minuty. Gdy kolejny artysta wchodził na scenę, wciąż jeszcze pobrzmiewało: dziękujemy. A ja się popłakałam ze wzruszenia. Bo w tym właśnie momencie poczułam, że PRL-owska propaganda wreszcie przestała mieć moc. Że to takie odwrócenie ohydnych wieców, jakie po Czerwcu '76 przetoczyły się przez cały kraj. Spędzeni na stadiony (u nas na Radomiaka) robotnicy wygłaszali pod dyktando partii formułki, jak bardzo nienawidzą radomskich warchołów, jak bardzo za nich przepraszają, jak się wstydzą, jak solidną i wytężoną pracą znów zasłużą sobie na zaufanie partii i że naród to partia, a partia to Gierek.

40 lat po Radomskim Czerwcu '76 radomianie wreszcie się już nie wstydzili, radośnie dziękowali i oklaskiwali swoich współobywateli - Bohaterów Czerwca. Owacje, oklaski, autentyczne podziękowania, a nawet prośby o pozowanie do wspólnych fotek to stały element obchodów 40. rocznicy tamtych wydarzeń. Tak było i o północy 18 czerwca na terenie dawnych Zakładów Metalowych, gdzie "Resursa Obywatelska" zaprosiła na pokaz filmu o Czerwcu '76, przy odsłonięciu pamiątkowej tablicy na gmachu Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (podpalonym w 1976 r. komitecie), na międzynarodowej konferencji IPN i chyba w każdym z kilkudziesięciu miejsc, gdzie przez cały czerwiec trwały w Radomiu obchody tej tragicznej rocznicy.

Warchoły

W czerwcu 1976 roku miałam pięć lat. Na początku miesiąca zobaczyłam pierwszy raz w życiu pokaz sztucznych ogni, który uświetnił przemianowanie odcinka ul. Żeromskiego w deptak. Kiedy kilka tygodni potem na ulicach rozległy się krzyki, zapanował zamęt, wydawało mi się przez chwilę, że to znów jakaś atrakcja, zabawa. Z okna, pilnowana przez babcię, wyglądałam na przebiegające grupy ludzi i znów kolejny pierwszy raz - widok ludzi zakrwawionych, ledwo słaniających się na nogach, podtrzymywanych przez kolegów, prawie niesionych, uciekających przez milicją. Rodzice nie wrócili jeszcze z pracy, pytałam więc naiwnie babcię, czy szybko będą i czy nie można by poprosić milicji, by ich szybciej przyprowadziła. To dziecinne marzenie się nie spełniło, rodzice wrócili szczęśliwie sami, bez "pomocy" milicji. Setki innych radomian nie miały w tym dniu, i w kolejnych, takiego szczęścia. Kolejne dni to prowadzone przyciszonym głosem opowieści dorosłych o tym, kogo zabrali, że ktoś widział, jak milicja nawet do domów się wdzierała, i taty o tym, że widział księdza Kotlarza błogosławiącego ludzi pod kościołem św. Trójcy. Płakałam, łzy leciały mi ot tak sobie, całe śródmieście było zagazowane. Wkoło dorośli ludzie też płakali, od gazu, ale przede wszystkim z bezsilnej złości. Wszędzie wkoło płacz. Znów pierwszy raz coś takiego widziałam. Zmieniło się także całkowicie znaczenie ścieżki zdrowia. Wcześniej było to ulubione miejsce zabaw w parku Leśniczówka - system drewnianych mostków i pochylni uczący jak zachować równowagę. Po czerwcu w roku 1976 dorośli nie używali już nigdy tej nazwy dla określenia zabawy. Ja też przestałam.

W wakacje pojechaliśmy nad morze. Słońce paliło tekturowe kempingowe domki, przedstawialiśmy się skąd jesteśmy. - Jezu, z Radomia - usłyszeliśmy. W kolejnym roku znów ta sama plaża, domki, ale już całkiem inna reakcja: - Warchoły! Propaganda PRL zrobiła swoje. To było jej największe osiągnięcie, prawdziwy majstersztyk. I tak zostało na lata. Na bardzo długie lata. To doprawdy niepojęte, jak milionom Polaków, w tym nawet mieszkańcom Radomia, którzy widzieli na własne oczy protest, udało się wmówić, że wywołali go kryminaliści, alkoholicy, bumelanci, że nie chodziło o wolność i sprawiedliwość, ale o wódkę.

Wstyd

Ci, którzy nie uwierzyli, jak KOR, byli w mniejszości, i sami od komuny nieźle oberwali. Za "pierwszej" "Solidarności" pamięć o Radomskim Czerwcu była jeszcze żywa. Stąd i Komisja Rehabilitacji, i dążenie do postawienia pomnika upamiętniającego te wydarzenia. Stan wojenny szybko stłamsił nadzieję i tę naszą radomską, i te większe. Po 1989 r. życie tak przyspieszyło, że 1976 r. wydawał się już tylko historią. I z roku na rok stawał się nią coraz bardziej. Niestety, taką niechlubną historią, w której narracji nie było bohaterów, tylko warchoły. Na doroczne msze św. organizowane przez radomską "Solidarność" w kolejne rocznice przychodziło coraz mniej ludzi. Trudno było przedrzeć się z prawdziwą wersją tamtych wydarzeń, zaistnieć na mapie polskich miesięcy między innym Czerwcem, Grudniem, Sierpniem.

W 30. rocznicę Czerwca '76, pracując w "GW", starałam się dotrzeć do uczestników tamtych wydarzeń, poszkodowanych. Sporo adresów, telefonów, jakie dostałam od "Solidarności", było już nieaktualnych, jeszcze więcej poszkodowanych, do których dotarłam, nie chciało wypowiadać się publicznie. Bardzo wielu z nich Czerwiec '76 wywrócił życie do góry nogami. Stracili pracę, zdrowie, często rodziny. Żyli przez lata byle jak, z dnia na dzień, nie mogąc zapewnić nawet prostego życia sobie, dzieciom, wytykani palcami przez tych, co ulegli propagandzie, jako nieroby i złodzieje. Poczucia krzywdy dopełniał też fakt, że ani sprawców śmierci ks. Kotlarza, ani winnych organizowania ścieżek zdrowia nie udało się skazać. Jedyną osobą, która chciała wtedy rozmawiać, był Stanisław Kowalski (dziś szef stowarzyszenia Czerwiec '76). Słuchałam jego opowieści przez kilka dni, wielokrotnie musieliśmy przerywać. On ze zdenerwowania, emocji, ja - płakałam, słuchając o tym, jak chciał ze sobą skończyć, bo nie wiedziałam, jak to opisać. Nie tylko protest, ścieżki zdrowia, ale to i wszystko wkoło - rozczarowanie, wciąż trwające upokorzenie, pokutujące popłuczyny po gierkowskiej propagandzie. Jak to możliwe, zastanawialiśmy się i z panem Stanisławem, z historykiem IPN Pawłem Sasanką, i z przewodniczącym radomskiej "S" Zdzisławem Maszkiewiczem, że zamiast dumy jest wstyd. Tak narodziło się nam hasło tamtych obchodów "Czerwiec '76, bądźmy dumni!". Wtedy było to tylko wezwanie, apel. Potrzeba było kolejnych 10 lat, by wreszcie można było z czystym sumieniem powiedzieć, że wreszcie jesteśmy dumni.

Dziękujemy

Ogromna w tym zasługa Stanisława Kowalskiego. Kiedy już opowiedział publicznie swoją historię, zobaczył ją w gazecie, stwierdził, że tak trzeba, że właśnie dumę należy przywrócić. Założył stowarzyszenie, wyszukał takich jak on sam - pokrzywdzonych - i nie odpuszczał. Chociaż nieraz spotykał się z powątpiewaniem, bywał przygnieciony przez stosy papierzysk rodzących się z każdego urzędowania. Zapewne dla pana Stanisława, innych poszkodowanych, jak i dla tych, którzy przez lata cierpliwie zabiegali o pamięć o Czerwcu '76, tegoroczny czerwiec 2016 też przejdzie do historii. Wielka w tym zasługa wszystkich, na czele z władzami miasta, zaangażowanych w przygotowanie obchodów. Dobrze, że sięgnięto przy tej okazji po język współczesnego świata - powstał mural, który codziennie będzie przypominał o Czerwcu '76, czy koncerty gwiazd, na które może i ktoś szedł, chcąc posłuchać jedynie muzyki, ale w trakcie dowiadywał się o historii, a już wiedząc, krzyczał z tłumem: "dziękujemy". Chcąc opowiadać o wielkich sprawach, być usłyszanym przez tłumy, trzeba sięgać po wielkie środki wyrazu. Inaczej się nie da!

Świetnie, że powstaje fundusz, który obejmie opieką poszkodowanych, świetnie, że w Sejmie obok Poznańskiego Czerwca zaistniał i Radomski, i że posłowie oddali hołd poszkodowanym w obu tych miastach. Czerwiec 2016 to było w Radomiu radosne świętowanie, takie jak należy, bo przecież w 1976 r. nasi robotnicy zwyciężyli. Zwyciężyli wtedy - podwyżki cofnięto, i choć przepuszczeni przez ścieżki zdrowia, gazowani, zwyciężyli w perspektywie historii, dołożyli swój kamyczek do budowania Polski wolnej i demokratycznej.

Teraz potrzeba tylko jeszcze odrobiny wysiłku, by dorobku 40. rocznicy Czerwca '76 nie zaprzepaścić. Powstała trasa Radomskiego Czerwca - zwiedzajmy ją, prowadźmy tam naszych znajomych, pokazujmy przyjezdnym. Jest coraz więcej publikacji - nie tylko naukowej, ale i literatury odnoszącej się do tamtych wydarzeń, sztuki, kilka już filmów. To doskonała baza także dla edukacji. Edukacji szkolnej o Czerwcu '76, która powinna być obowiązkowa.

*wieloletnia dziennikarka, dyrektorka Resursy Obywatelskiej

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    piszę raz jeszcze komentarz, bo ten pierwszy jakoś zniknął. Otóż, czy autorka uważa radomian za skończonych głupców, którzy przez 40 lat nabierali się na tanie sztuczki gierkowskiej propagandy? A może ludzie, mieszkańcy miasta, widzieli coś więcej (coś innego?) niż tylko bohaterstwo i poświęcenie, może znali osobiście niektórych "bohaterów" tych wydarzeń, i za nic w świecie nie przystaje im to do wizerunku niepokalanego zrywu do walki z komuną. I jeszcze jedno: dlaczego podaje się obecnie, że manifestujący śpiewali tylko hymn i Rotę? Śpiewali również Międzynarodówkę.
    @krisgabler ten Kowalski to tak mi się jakoś kojarzy z bandziorami którzy w parku Kościuszki napadali na ludzi, ale może się mylę....
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Jesli ta dobra zmiana w propagandzie nie przelozy sie na konkretne projekty wladz centralnych dla Radomia, to kiepsko...
    już oceniałe(a)ś
    3
    2