Czy każdy uczeń w Radomiu będzie dostawał pożywną kanapkę i szklankę gorącego mleka, jak chce opozycja? - Na razie nie wiemy, jak radni wyobrażają sobie takie dożywianie, będziemy o tym rozmawiać na najbliższej sesji - mówi wiceprezydent Jerzy Zawodnik.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Na wniosek opozycji do tegorocznych wydatków Radomia wprowadzony został 1 mln zł na „pożywną kanapkę i szklankę gorącego mleka dla każdego ucznia”. Jeszcze podczas dyskusji przed głosowaniem budżetu wiceprezydent Jerzy Zawodnik wyliczał: mamy w Radomiu 14 360 uczniów, a dni szkolnych jest 174. Jeśli ten milion podzielić, to na ucznia przypadnie 40 groszy dziennie. – Gratuluję, to starczy na suchą bułkę i szklankę wody – komentował Zawodnik.

Opozycja jednak uspakaja, że jeśli pieniędzy zabraknie, to radni dołożą. Jak w praktyce ma wyglądać taki system dożywiania? – pytamy Zawodnika.

– Jak to będzie robione? Nie wiem. Planuję na najbliższą sesję rady miejskiej przygotować informację dotyczącą możliwości wydatkowania dodatkowych środków na dożywianie. Chcę pokazać radnym, jak wygląda system dziś i przedstawić koncepcje, co z tym milionem możemy zrobić – odpowiada wiceprezydent.

Uważa, że dziś system dożywiania tak funkcjonuje, że żadne dziecko w szkole czy przedszkolu nie powinno być głodne. – Około 1400 dzieci jest objętych dożywianiem finansowanym przez miasto. Oprócz tego jest tak zwana pula dyrektorska, dyrektor może wskazać ucznia, któremu ma być wydany posiłek. W praktyce to wygląda tak, że jeśli dziecko przyjdzie do nauczyciela i powie: ja jestem głodny, albo nauczyciel sam widzi, że dziecko może być głodne, to mówi: zapraszam cię dzisiaj na stołówkę na obiad. Dyrektor zgłasza to do MOPS i MOPS za ten obiad płaci bez żadnego wywiadu. Z takiej formy w ciągu roku skorzystało 252 dzieci – opowiada Zawodnik.

Jak dodaje, z zapisów budżetowych wynika, że kanapka byłaby dla wszystkich dzieci, ale słyszał też wypowiedzi jednego z radnych opozycji, że jemu chodziło tylko o najbiedniejsze.

– W szkołach jest albo pierwsze, albo drugie danie. Może być pomysł, by dzieciom dawać oba dania, ale obawiamy się pewnej stygmatyzacji, że jeśli jedne dzieci dostaną dodatkowy posiłek czy dodatkową kanapkę, to zaraz będzie nazwana „bida kanapką” – słyszymy od Zawodnika.

Także Dariusz Wójcik, przewodniczący rady miejskiej, uważa, że kanapka powinna być dla każdego, by dzieci nie dzielić.

– Taki punkt znajdzie się na sesji i będzie można to przedyskutować. I poproszę, aby radni przyjęli którąś z dróg zaproponowanych przeze mnie lub swoją alternatywną, która w czasie dyskusji zostanie wypracowana – słyszymy od Zawodnika.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Czy kanapka dla każdego ucznia to dobry pomysł?

Paula Skalnicka poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    N0gYIlL01ANhghUyiPmjtIR7xhrnFTa4Sey1oapbmVQ=