Już po raz drugi uczniowie Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Kochanowskiego w Radomiu zorganizowali happening pod hasłem „My chcemy światła”. Chodziło o uczczenie wydarzeń z 1945 roku, kiedy to uczniowie „kochanowszczaka” zorganizowali pierwszy w powojennej Polsce protest antykomunistyczny.
30 października 1945 r., wieczorem, uczniowie radomskich szkół średnich stanęli z książkami przy gazowych latarniach na ul. Witolda. Gazowych, bo w mieście – w domach, szkołach – brakowało prądu, a oni chcieli się uczyć. Zgromadzenie szybko rosło i przemieniło się w demonstrację. Było to pierwsze wystąpienie antyrządowe w powojennej historii Polski. Mimo że Radomia nie dotknęły duże zniszczenia wojenne, życie w mieście w 1945 r. nie należało do łatwych. Brakowało mieszkań, bo znaleźli się tu m.in. wysiedleni jeszcze przez hitlerowców z terenów przyłączonych do Rzeszy (poznańskie, łódzkie), a po powstaniu także sporo warszawiaków. Wszystkie większe zakłady i fabryki, w tym i elektrownię, cofający się Niemcy ogołocili ze sprzętu, stąd duże trudności z ich ponownym uruchamianiem. Chociaż na wiosnę elektrownia ruszyła, to Radom i tak często spowijały ciemności, bo brakowało węgla do produkcji energii. Zakazano więc używania elektrycznych grzejników i kuchenek, pracy niektórych firm, wróciły przerwy w dostawie prądu. W prasie pojawiały się z kolei ogłoszenia o sprzedaży lamp karbidówek czy: „Szukam pokoju do wynajęcia. Mam swój zapas opału”. W przepełnionych szkołach pracujących na dwie zmiany, w szkołach wieczorowych, zajęcia praktycznie ustały. Wtedy uczniowie postanowili zaprotestować – zebrali się wieczorem pod czynnymi jeszcze latarniami, gazowymi i w ich świetle czytali książki. Wieść o inicjatywie uczniów LO im. Kochanowskiego szybko się rozniosła. Na Żeromskiego pochód wylał się już z chodników i sunął całą szerokością jezdni. Skandowano: „My chcemy świata!”, „ My chcemy się uczyć!”, „Gdzie jest węgiel śląski!”, „Najpierw nam, potem Moskwie”… W kierunku protestujących padły strzały.
Uczestnicy nie ponieśli konsekwencji, bo dopiero ukonstytuowana władza najwyraźniej się wystraszyła i chciała szybko zamieść sprawę pod dywan, wyciszyć ją. Aprowizacja się poprawiła, a elektrownia wznowiła dostawy.
Wszystkie komentarze