Górna część łuku trzymanego przez Łucznika smętnie opada. Wszystko przez to, że podczas nawałnicy pękła skorodowana część ręki strzelca.
Rzeźba jest własnością prywatną. Prawie 15 lat temu kupili ją nieżyjący dziś przedsiębiorca Tomasz Pawelec i ówczesny radny Jakub Kluziński, członkowie stowarzyszenia Kocham Radom. Uratowali ją tym samym przed zniszczeniem, bo syndyk Zakładów Metalowych "Łucznik" zamierzał oddać ją na złom. Nabywcy zapewnili, że nie przeniosą pomnika w żadne inne miejsce, będą o niego dbać i przekażą w depozyt Społecznemu Komitetowi Ratowania Zabytków Radomia. Już wtedy był w złym stanie technicznym i wymagał remontu.
W kolejnych latach z cokołu, na którym stoi rzeźba, zaczął odpadać tynk. Upływ czasu widać było też na samej postaci.
Właściciele pomnika wiedzą o uszkodzeniu, zlecili zabezpieczenie lub demontaż łuku i konsultują się ze specjalistami, jak najlepiej odrestaurować rzeźbę.
Łucznik zbliża się do pięćdziesiątki. Pomnik na zamówienie Zakładów Metalowych wykonali artyści związani z krakowską Akademią Sztuk Pięknych: Aleksander Śliwa i Wiesław Jelonek. Odsłonięto go w połowie lat 70. Początkowo stał nieopodal narzędziowni, ale został przeniesiony na skwer po drugiej stronie obecnej ulicy Grzecznarowskiego, gdzie stoi do dziś.
Wszystkie komentarze