- Pilotażowy projekt studiów wyższych w warunkach izolacji więziennej - pierwszy w Polsce - zakończył się sukcesem. 16 skazanych uzyskało tytuł inżyniera, wszyscy obronili prace z bardzo dobrymi wynikami, co najmniej jeden ze studentów kontynuuje studia wyższe II stopnia. Na bazie doświadczeń Aresztu Śledczego w Radomiu został uruchomiony następny kierunek studiów w kolejnej jednostce penitencjarnej - podsumowuje porucznik Agnieszka Kwiatkowska z zespołu prasowego Aresztu Śledczego w Radomiu.
Program wystartował ponad trzy lata temu. Studia na Wydziale Mechanicznym Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego na kierunku logistyka rozpoczęło 32 osadzonych. Dzięki porozumieniu Służby Więziennej z uniwersytetem więźniowie dostali szansę na ukończenie trzyipółrocznych studiów inżynierskich. Rekrutację przeprowadzono w całej Polsce. Warunkiem była matura - wielu kandydatów zdobyło ją za kratami. Do tego motywacja kandydata i dobra opinia. Wtedy nie miała znaczenia długość wyroku.
Osadzeni nie zabrali nikomu indeksów. Po naborze na logistykę wciąż były miejsca. Koszty nauki więźniów, tak jak w przypadku wszystkich studentów dziennych, pokryło państwo.
Prof. Krzysztof Krawczyk, pomysłodawca studiów dla osadzonych, przekonał najpierw dyrekcję więzienia, a potem rektora Politechniki Radomskiej, która w 2012 r. została przekształcona w UTH. Więźniom wybrano logistykę w motoryzacji, bo uznano, że taki kierunek da im szansę na zatrudnienie. Przez pierwsze dwa lata wykłady odbywały się za kratami. Do aresztu dojeżdżało ośmioro wykładowców. Uczyli m.in. matematyki, statystyki, języka niemieckiego, przedmiotów zawodowych. A więźniowie się starali. Efekt: średnia dużo powyżej 4,5. I szansa na stypendium za dobre wyniki w nauce.
Trzeci rok studiów przeznaczony był na zajęcia praktyczne, które siłą rzeczy musiały się odbywać w laboratoriach uczelni. Tu pojawił się problem. Wśród studiujących osadzonych byli i tacy, którzy mieli orzeczone najwyższe kary pozbawienia wolności. Z definicji więc nie powinni opuszczać murów więziennych. Tymczasem program studiów zakładał, że studiujący osadzeni będą wychodzić codziennie z zakładu karnego, samodzielnie dojeżdżać na zajęcia na uczelni, a potem wracać. Trzech osadzonych, mimo ukończonych przez nich dwóch lat studiów z dobrym wynikiem, wykluczono z dalszej nauki.
Ostatecznie do obrony prac licencjackich przystąpiło 16 osadzonych.
- Połowa studentów nie przystąpiła do obrony pracy licencjackiej z bardzo różnych powodów: część z nich ze względów osobistych, część z uwagi na nieprzestrzeganie przepisów wykonywania kary pozbawienia wolności, zdarzył się też przypadek zmiany sytuacji prawnej - wpłynął kolejny wyrok - mówi Agnieszka Kwiatkowska. Jak podkreśla, sukcesem jest jednak to, że połowa grupy zakończyła cykl kształcenia z bardzo dobrymi wynikami. Wszyscy uzyskali tytuł inżyniera ze średnią ocen z obrony prac 4,57.
- Wśród studiujących na ostatnim semestrze wszyscy zdawali egzaminy w pierwszym terminie, bez poprawek, pięciu z nich uzyskało stypendia naukowe za osiągnięcia w nauce - podkreśla Agnieszka Kwiatkowska.
Co dalej z nimi będzie? Na razie zostali odtransportowani do rodzimych jednostek karnych. Mogą kontynuować naukę na studiach II stopnia "poza obrębem zakładu karnego, jeżeli spełniają ogólnie obowiązujące wymagania w oświacie publicznej, zachowują się poprawnie oraz nie zagrażają porządkowi prawnemu". Ilu z nich skorzysta z takiej możliwości, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że osadzony z tytułem licencjata, który pozostał w Areszcie Śledczym w Radomiu, o taką zgodę do dyrekcji zakładu wystąpił, dostał ją i kontynuuje, już indywidualnie, studia na radomskim uniwersytecie.
Bo radomski areszt mimo sukcesu nie planuje kontynuować programu studiów dla osadzonych. - Na bazie doświadczeń Aresztu Śledczego w Radomiu został uruchomiony następny kierunek studiów w kolejnej jednostce penitencjarnej - wyjaśnia Agnieszka Kwiatkowska.
Ta kolejna jednostka to Zakład Karny w Lublinie, w którym od kilku lat dyrektorem jest ppłk Włodzimierz Jacek Głuch, ten sam, który szefował aresztowi w Radomiu, gdy ruszały studia dla osadzonych. Tym razem to studia licencjackie na kierunku praca socjalna - street working na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dwa lata temu zaczynało naukę 36 osób, teraz studiują 23. Wśród nich są także osoby z najwyższymi wyrokami.
- Skorzystaliśmy z doświadczeń radomskich. Grupa jest podzielona. Część studentów, głównie osadzonych z zakładu półotwartego, może dojeżdżać na zajęcia na uczelnię. Do drugiej grupy, która nie może opuszczać zakładu karnego, wykładowcy przyjeżdżają. Także tu, za murami, organizują im zajęcia praktyczne - wyjaśnia mjr Jacek Zwierzchowski, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Lublinie. Jak dodaje, także lubelscy osadzeni mają bardzo dobre wyniki.
- Słyszymy opinie, że są bardzo przykładnymi studentami - mówi mjr Zwierzchowski.
Wszystkie komentarze