Na czym polega test lawinowy? - Jest to test informujący nas, czy śnieg, po którym idziemy, jest związany, stabilny, czy może jednak przy nacisku odjedzie nam deska śnieżna, a my wraz z nią - wyjaśnia Myrta. Na zboczu, po którym się idzie, wykrawa się łopatą fragment ok. pół metra na pół, na głębokość metra. Zostaje taki półmetrowy prostopadłościan. Na górze kładzie się łopatę. Są trzy stopnie sprawdzania, pierwszy to poklepywanie dłonią po łopacie 10 razy. Jak nasz wykrojony blok śniegu nie ruszy, jest dobrze. Kolejny krok to uderzenie dłonią z łokcia, również 10 razy. Jeśli nadal nie ruszy, jest naprawdę super. Trzeci krok to uderzenie dłonią - z ramienia, też 10 razy.
- W naszej próbie na Mont Blanc deska poszła przy ósmym uderzeniu z łokcia, czyli teren był ?dwójkowy?- dość bezpiecznie. Ogólnie zagrożenie lawinowe wycenia się w skali 1 do 5. W naszych Tatrach maksymalnie może dochodzić do 4. Przy ogłoszonej 3 jest już dość niebezpiecznie. Należy jednak pamiętać, że są to tylko przeliczenia i wystarczy, że trochę słońce inaczej padnie, zmieni się nachylenie stoku i już może być niebezpiecznie - ostrzega alpinista.
Warto wiedzieć, że najbardziej newralgiczne narażone na schodzenie lawin są zbocza o nachyleniu między 35 a 45 stopni. Kąt nachylenia zbocza można łatwo sprawdzić przy użyciu dwóch kijków.
Wszystkie komentarze