Zatrudnienie na stanowiska pomocnicze nie wymaga przeprowadzenia konkursu, magistrat nie musi też publikować ogłoszeń. Tak samo jest w miejskich instytucjach i spółkach. Jak więc o wolnych miejscach może się dowiedzieć przeciętny radomianin?
W kwietniu nowa osoba została zatrudniona na stanowisko pomocnicze w wydziale zdrowia i polityki społecznej w magistracie. - Jej zatrudnienie było związane z planowanym przejściem na emeryturę z końcem lipca pracownicy wydziału zdrowia, zajmującej się przez 27 lat obsługą Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, a także ze zwiększoną liczbą składanych do komisji wniosków o objęcie leczeniem odwykowym - wyjaśnia dyrektorka wydziału Elwira Skoczek. I zaznacza, że obowiązki po odchodzącej na emeryturę koleżance przejęła inna pracownica, która do tej pory zajmowała się promocją zdrowia. A promocją zdrowia zajmuje się teraz nowo zatrudniona.
Jak się dowiadujemy, we wniosku o zatrudnienie wymieniono konkretną osobę. Jak więc dowiedziała się o wakacie? I czy na pewno miała najlepsze kwalifikacje, być może wśród bezrobotnych są osoby lepiej wykształcone i z większym doświadczeniem - dociekamy.
Magistrat nie zamierza jednak nic wyjaśniać. - Przepisy nie wymagają przeprowadzenia konkursu. Tym samym więc decyzja pozostająca w zgodzie z literą prawa nie wymaga tłumaczenia się z jej podjęcia. Zatrudniona osoba, zdaniem kierownictwa, właściwie wywiązuje się ze swoich obowiązków - czytamy w otrzymanej odpowiedzi.
Za nowej władzy w urzędzie na stanowiska pomocnicze, a więc bez konkursu, przyjęto 13 osób. W większości we wnioskach o zatrudnienie wskazywane były konkretne nazwiska. Jak pisaliśmy, kilka osób na stanowiska pomocnicze przyjęto zaraz po zmianie władzy do kancelarii prezydenta.
Także w MZDiK jest od kilku tygodni nowa osoba na stanowisku nieurzędniczym (tzw. pomoc techniczna). To syn jednego z radnych PO. Jak się dowiedział o wakacie? Rzecznik MZDiK Dariusz Dębski odpowiada, że "tak jak inne osoby starające się o zatrudnienie złożyła podanie".
- Zdecydowaliśmy, że z uwagi na dotychczasowe doświadczenia zawodowe oraz uprawnienia dotyczące ratownictwa medycznego będzie przydatna w Dziale Obsługi Transportu Osób Niepełnosprawnych. Wykształcenie jest odpowiednie do zajmowanego stanowiska - wyjaśnia rzecznik. I dodaje, że pracowników potrzebnych na stanowiska pomocnicze instytucja poszukuje sama, bez ogłoszeń, bo nie jest to wymagane.
W Radkomie zatrudniono pracownika do pozyskiwania funduszy unijnych. Ogłoszenia także nie było. Marian Kozera, prezes Radkomu, mówi, że ta osoba złożyła swoje CV, z którego wynika, że ma duże doświadczenie na podobnym stanowisku. Przez osiem lat zajmowała się pozyskiwaniem funduszy dla Resursy Obywatelskiej. Osobiście wcześniej tej osoby nie znał. - Kandydatów na to stanowisko było wielu. Po naradzie z wiceprezesem Waldemarem Kordzińskim stwierdziliśmy, że spełnia nasze oczekiwania - zaznacza Kozera. I przypomina, że każdy może zawsze złożyć w siedzibie firmy swoje CV.
Co prawda nie etat, ale umowę-zlecenie dostała w MOSiR znajoma dyrektora zarządzającego Roberta Dębickiego.
- Umowa z tą panią zawarta była na trzy tygodnie. Chodziło o przeszkolenie marketingowe pracowników MOSiR z zakresu obsługi mediów społecznościowych. Zapłaciliśmy za to tysiąc złotych netto - mówi Dębicki. Zapewnia, że jeżeli MOSiR będzie kogoś szukał do pracy, ogłoszenie o wakacie ukaże się w Biuletynie Informacji Publicznej. Na razie nikogo jednak nie szuka.
Gdyby w urzędzie, instytucjach i spółkach istniał przejrzysty system naboru, także na stanowiska pomocnicze, gdyby były ogłoszenia i każdy miał szanse się zgłosić, nie byłoby wątpliwości, dlaczego pracę akurat dostali: w MZDiK syn radnego Platformy, w magistracie żona wokalisty zespołu, który śpiewał Leszkowi Ruszczykowi w kampanii samorządowej, zlecenie w MOSiR była podwładna Roberta Dębickiego, gdy był współwłaścicielem klubu Archiwum, a posadę w Radkomie rzecznik Dębickiego, gdy ten kandydował na prezydenta Radomia, a przed drugą turą poparł Radosława Witkowskiego.
Leszek Ruszczyk zaprzecza, że przyczynił się do zatrudnienia osoby w wydziale zdrowia.
- Wiele osób przyjęliśmy do pracy, takich, które szukały pracy. Ale jeśli kogoś polecam, to staram się go poznać, z każdym przeprowadzam rozmowę. A tej pani zupełnie nie kojarzę, chyba nie miałem okazji poznać - mówi Ruszczyk. I dodaje: - Ludzie doszukują się nie wiadomo czego.
Radosław Witkowski: - Jeśli chodzi o miejskie spółki, to prezesów rozliczam z wyników pracy, a nie z tego, kogo zatrudniają. Natomiast w urzędzie jest tak, że każdego dnia wpływają do nas CV od chętnych. Każdy z dyrektorów wydziałów ma kupkę takich dokumentów u siebie i wyobrażam sobie, że gdy pojawia się wakat na stanowisku, na które nie przeprowadza się konkursu, to dyrektor wydziału sięga do tych CV i spośród kandydatów wybiera osobę z najlepszymi kwalifikacjami na dane stanowisko.
Jak dodaje, stanowiska pomocnicze nie są wcale tak atrakcyjne, jakby to się mogło wydawać. - Niska pensja i praca na czas określony, bo zwykle chodzi o zastępstwo za innego pracownika - mówi prezydent.
Wszystkie komentarze