W Resursie Obywatelskiej spotkali się robotnicy szykanowani po proteście 25 czerwca 1976 r. i działacze KOR, którzy organizowali pomoc dla nich.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

 Na rocznicowe spotkanie przyjechali działacze Komitetu Obrony Robotników: Jan Lityński, Mirosław Chojecki, Krystyna Starczewska, Jacek Bocheński i Wojciech Samoliński. Byli też Krzysztof Wojewódka i Ryszard Szłapski, którzy 40 lat temu, po proteście 25 czerwca zostali aresztowani. Ich rodziny, a później również oni sami korzystali z pomocy dostarczanej przez KOR-owców.

Jako jeden z pierwszych do Radomia zaczął przyjeżdżać Mirosław Chojecki i on też opowiadał, jak cała akcja pomocy się rozpoczęła.

- Gdy pierwszy raz tu jechałem, nie zdawałem sobie sprawy, co może mnie spotkać – mówił. – A otrzymałem okropne historie, widziałem sine plecy robotników, którzy już ponad miesiąc temu wyszli z aresztów. Jak oni musieli być bici!

Jak organizowana była pomoc? – pytał prowadzący spotkanie Bogusław Bek z radomskiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej.

- Pierwsze pieniądze zorganizował Jan Józef Lipski – przypomniała Krystyna Starczewska. – Osoby, które jechały do Radomia zbierać informacje o potrzebujących dostawały adres, pod który miały się zgłosić po powrocie. Tam odbierałam od nich te informacje, notowałam kto i czego potrzebuje. A za kilka dni, już pod innym adresem przekazywaliśmy pieniądze.

- Ufaliśmy sobie – zapewniał Jacek Bocheński. – Zbierałem pieniądze od różnych ludzi, nikt nigdy nie chciał pokwitowania, wszyscy wierzyliśmy, że nikt tych pieniędzy nie sprzeniewierzy.

Wojciech Samoliński, który za kilka tygodni miał rozpocząć studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim stwierdził, że wówczas pomyślał, że Radom i Lublin dzieli tylko 100 km i nie ma powodu, by pomoc z Lublina nie docierała.

- Jak to studenci, mieliśmy wiele, ale na pewno nie pieniądze, te pomógł zorganizować ks. Damian Wojtyska. Poszedłem do niego, powiedziałem, że pieniądze są potrzebne i za kilka dni je dostałem. Kilkanaście osób z mojej grupy było w Radomiu kilkadziesiąt razy. Już jako studenci, z legitymacjami KUL, obeszliśmy wszystkie radomskie parafie. Pytaliśmy proboszczów czy na ich terenie są poszkodowani robotnicy. Udało mi się w ten sposób uzupełnić nieznacznie listę, którą dostałem chyba od Bogdana Borusewicza. W grudniu adresów już nie przybywało, mieliśmy pełne rozpoznanie potrzeb.

- U mnie byli właśnie studenci – opowiadał Krzysztof Wojewódka, pracownik Radomskiej Wytwórni Telefonów, który w areszcie przesiedział trzy miesiące. – Gdy zapytałem, skąd o mnie wiedzą, powiedzieli, że z parafii.

- A gdzie pan mieszkał – zapytał Samoliński.

- Na Kieleckiej – odpowiedział Wojewódka, a Samoliński podniósł kciuk do góry.

Goście Resursy wspominali też mecenasa Władysława Siłę-Nowickiego.

- Kiedyś przyjechałem do niego po godz.  23, położył się już do snu, ale gdy usłyszał, że trzeba interweniować w sprawie zastrzelenie młodego chłopaka na komisariacie milicji, ubrał się i pojechaliśmy. I choć jechaliśmy całą noc, on rano był gotowy do rozprawy – wspominał Jan Lityński.

W poniedziałek kolejne spotkanie z działaczami KOR. Gośćmi mecenasa Borysława Szlanty będą m.in. Jan Lityński i Seweryn Blumsztajn.Początek konferencji "Komitet Obrony Robotników a wydarzenia Czerwca 1976 w Radomiu" o godz. 14 w siedzibie Okręgowej Rady Adwokackiej przy ul. Młynarskiej 10.

<div class="fb-like-box" data-href="https://www.facebook.com/radomwyborcza" data-width="620" data-show-faces="true" data-stream="false" data-header="true"></div>

 

 

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze