To była głośna sprawa. Niespełna roczny Szymon został okrzyknięty w mediach "polskim Alfiem Evansem". Pod szpitalem, w którym leżał, protestowano przeciwko decyzji lekarzy o odłączeniu dziecka od aparatury wspomagającej życie. Wśród protestujących była grupa antyszczepionkowców z Justyną Sochą. Socha pojawiła się przy rodzicach dziecka, gdy ogłosili, że powodem jego ciężkiego stanu była szczepionka na pneumokoki, którą otrzymał 16 stycznia 2019 roku w Radomiu. Pięć dni później miały pojawić się drgawki i powstał obrzęk mózgu.
Szymonek najpierw był pacjentem radomskiego szpitala, a 22 stycznia trafił na oddział intensywnej terapii medycznej lecznicy przy ul. Niekłańskiej w Warszawie. Rodzice chłopca na bieżąco relacjonowali jego losy na Facebooku. W kwietniu poinformowali, że u Szymonka stwierdzono mutację genu RANBP2. Powoduje ona, że infekcje wirusowe mogą przebiegać z encefalopatią, czyli uszkodzeniem mózgu.
Lekarze zdecydowali o odłączeniu
W czerwcu warszawski szpital informował, że dziecko jest „w stanie skrajnie ciężkim z nieodwracalnym uszkodzeniem centralnego układu nerwowego". Z komunikatu wynikało także, że w trakcie hospitalizacji odbyły się kilkakrotnie konsylia lekarskie i ustalono przyczynę choroby dziecka. „Ze względu na tajemnicę lekarską nie możemy jej upublicznić, natomiast pełne informacje są w posiadaniu Rodziców. Na każde z konsyliów Rodzice mogli zaprosić wybranych lekarzy specjalistów. W pierwszym przypadku nie skorzystali z tego prawa. W kolejnych konsyliach wziął udział lekarz rekomendowany przez Rodzinę. O wynikach konsyliów Rodzice zostali drobiazgowo poinformowani, o czym świadczą ich podpisy – napisano w komunikacie".
Prokuratura sprawdzała i umorzyła
W połowie czerwca chłopiec został odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Nie było przy tym jego rodziców. - Z informacji, które posiadamy, wynika, że zrobiono wszystko, co w ludzkiej mocy, żeby uratować Szymona. Niestety, czasami wobec choroby lekarze są bezsilni. Lekarze, pielęgniarki, cały personel szpitala do ostatniej chwili walczyli o uratowanie Szymona - komentował dzień później ówczesny minister zdrowia Łukasz Szumowski.
Na wniosek rodziców prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia Szymonka przez personel medyczny opiekujący się nim w Radomiu oraz w Warszawie (proces diagnostyczny i terapeutyczny) i nieumyślne spowodowanie jego śmierci 18 czerwca 2019 r. w Warszawie. Prowadziła je Prokuratura Regionalna w Lublinie. Zgromadzono dokumentację medyczną, przesłuchano świadków oraz przeprowadzono sekcję zwłok chłopca, zlecono dodatkowe opinie biegłym z zakresu medycyny sądowej. Po analizie materiałów dowodowych podjęto decyzję o umorzeniu śledztwa wobec braku znamion czynu zabronionego. Od tej decyzji zażalenie do sądu złożyła mama Szymona.
- Sąd utrzymał decyzję prokuratury o umorzeniu postępowania w mocy - informuje sędzia Arkadiusz Guza, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Radomiu. Jak dodaje, to kończy postępowanie prowadzone z urzędu.
Wszystkie komentarze