Poradnie rodzinne co tydzień zsyłają do sanepidu dane dotyczące zachorowań na grypę i choroby grypopodobne. Statystyki są bardziej niż niepokojące. W poprzednim sezonie zachorowało na nie 72 tys. osób, w tym - już ponad 48 tys., a szczyt zachorowań przyjdzie za dwa-cztery tygodnie.
- Od 1 października do 15 stycznia w Radomiu zanotowaliśmy ok. 36 tys. zachorowań, w powiecie radomskim ok. 12,5 tys. - wylicza Małgorzata Gregorczyk, rzeczniczka prasowa radomskiego sanepidu. - Najwięcej jest ich wśród najmłodszych dzieci, do 4. roku życia - 11,5 tys. Zachorowała też podobnej wielkości grupa dzieci starszych i młodzieży od 5 do 14 lat - 11,2 tys., ale tu jest 10 roczników, u maluchów tylko cztery.
Zachowało też 21 tys. osób w wieku od 15 do 64 lat i ok. 5 tys. w wieku powyżej 65 lat.
Sanepid ze statystyk od początku sezonu wyodrębnił dane z pierwszych 15 dni tego roku. W tym czasie w Radomiu i w regionie radomskim grypę lub infekcję grypopodobną stwierdzono aż u 10 tys. osób. Mniej zachorowań było w całym listopadzie - 9 tys.
Grypa w Radomiu. Skąd tyle zakażeń?
Wirusy są też bardziej zjadliwe. W poprzednim sezonie grypowym hospitalizacji wymagało 27 osób. Przez ostatnie trzy miesiące ubiegłego roku z powikłaniami okołogrypowymi szpitale przyjęły 52 osoby, a przez dwa tygodnie stycznia już 42. Zakażeni wirusem grypy są hospitalizowani przeważnie z powodu niewydolności układu oddechowego lub układu krążenia.
Skąd tyle zakażeń? Wiele osób uważa, że tegoroczny wysyp infekcji to efekt obniżonej obecnie odporności. Osłabienie to miałoby być skutkiem trwającej dwa lata pandemii - długich okresów trzymania dystansu społecznego, noszenia maseczek, a tym samym mniejszego kontaktu z patogenami. - W przypadku zarówno wirusa grypy, jak i innych wirusów oddechowych domysły te są jednak niesłuszne - podkreśla w rozmowie z biqdata.wyborcza.pl prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie.
Nie ma wątpliwości, że tegoroczna wysoka liczba infekcji wynika z rezygnacji z zasad DDM, które stosowali Polacy w pandemii, czyli dystans, dezynfekcja, maseczka, i w efekcie ułatwionego przenoszenia się patogenów. - Oraz przede wszystkim z tego, że w tym sezonie szczepy grypy znacząco różnią się od wcześniejszych i dlatego łatwiej wywołują zakażenie we wrażliwej populacji. Przechorowanie grypy daje odporność jedynie przeciwko określonemu wariantowi wirusa i zabezpiecza przed ponowną infekcją wywołaną tylko tym podtypem - dodaje.
Dlatego warto wrócić do zachowań z początku pandemii koronawirusa. Unikać zamkniętych, zatłoczonych miejsc - sklepów wielkopowierzchniowych, autobusów, a jeśli to niemożliwe, nosić w nich maseczkę, często myć lub dezynfekować ręce.
Przechodzona grypa skończyła się przeszczepem serca
Można się też jeszcze szczepić. Kto zrobi to teraz, ma jeszcze szansę zbudować odporność, bo ta powstaje w ciągu ok. 10-14 dni. Z danych, które co roku publikuje Ministerstwo Zdrowia, wynika jednak, że przeciwko grypie szczepi się zaledwie kilka procent Polaków. W Radomiu od kilku lat miasto kupuje dawki dla osób po 65. roku życia. W tym roku było ich 2,5 tys., rozeszły się błyskawicznie. Na bezpłatne szczepionki mogą też liczyć kobiety w ciąży i seniorzy, którzy ukończyli 75. rok życia. Dzieciom i osobom w wieku od 65 do 74 lat oraz chorującym na choroby przewlekłe niezależnie od wieku przysługuje 50-procentowa zniżka. Popularne serwisy internetowe, w których można sprawdzić dostępność leków, informują, że tradycyjne szczepionki dla dorosłych i dzieci są do kupienia niemal w każdej aptece w Radomiu, ich cena bez refundacji to ok. 52 zł.

A jeśli ktoś zachoruje, powinien zostać w domu i zakażenie przeleżeć, nie tylko z tego powodu, by innych nie zakażać. - Grypę i podobne do niej infekcje leczy się przede wszystkim objawowo. Chory powinien dużo odpoczywać, odpowiednio się nawadniać. Ogromnym błędem jest chodzenie do pracy czy szkoły w takim stanie. Po pierwsze narażamy na ryzyko zakażenia inne osoby, po drugie przechodzona grypa może mieć bardzo poważne konsekwencje z zapaleniem mięśnia sercowego włącznie - mówi Małgorzata Gregorczyk.
I przypomina historię młodego mieszkańca Radomia, u którego powikłania po grypie były tak poważne, że konieczny był przeszczep serca. A to tylko jeden z podobnych przykładów.
Wszystkie komentarze