Kilka dni temu Ewa wróciła z miesięcznego kursu nauczycielskiego jogi, który odbywał się w wiosce u podnóży Himalajów. Praktykowała pod okiem Hindusów, czyli u źródeł jogi.
Archiwum prywatne.
-W Polsce jestem w trakcie trzyletniego kursu jogi metodą Iyengara, chciałam spróbować czegoś innego. Metod i szkół nauki jogi jest wiele, wszystko wywodzi się z jednej, klasycznej szkoły jogi, ale zdarzali się nauczyciele, którzy układali swoją ścieżkę i na świecie praktykuje się jogę według różnych metod. Każda metoda ma swoich zwolenników, jedne są bardziej nastawione na ćwiczenia fizyczne, inne koncentrują się na medytacji, śpiewaniu mantr, jeszcze inne to ścieżki czynu, np. pomoce społeczne. Jest pełen wachlarz opcji, które można wybrać - opowiada instruktorka.
Szkoła była niedaleko miasta Dharamsala w zachodnich Himalajach. Tam główną siedzibę ma Dalajlama.
Archiwum prywatne.
? To miejscowość mocno nasiąknięta kulturą tybetańską. Kurs to multi-style joga, czyli bardzo popularny w Indiach kurs przeznaczony dla ludzi Zachodu. Można tam było zapoznać się z różnymi stylami nauki jogi. Mieliśmy np. zajęcia jogi Iyengara, Sivananda, elementy Ashtangi etc. ? dodaje.
18 kursantów z całego świata mieszkało w niewielkim hotelu. Pobudki o godz. 6 rano.
- Sam fakt odcięcia od spraw codziennych daje już pewną przestrzeń dla praktyki jogi, dla umysłu, nie trzeba myśleć o sprawach codziennych, po prostu mamy czas dla siebie. Zajęcia trwały od godz. 7 do 17, grafik był wypełniony zajęciami, ale mieliśmy też sporo czasu wolnego - mówi Ewa.
By dostać się na kurs, trzeba było wypełnić formularz przez stronę internetową, na jego podstawie dostawało się odpowiedź. - Na tym kursie tylko ja i koleżanka z Polski byłyśmy praktykującymi nauczycielkami. To ciekawe doświadczenie, poznawanie nowych ludzi z różnych stron świata, funkcjonowanie z nimi. Oprócz ćwiczeń fizycznych mieliśmy sporo technik medytacyjnych, zajęcia z fizjologii, anatomii, filozofii, metodyki nauczania - opowiada.
- To nie był klasztor, ale rozmawialiśmy któregoś dnia, czy doświadczenia nie byłyby bardziej intensywne, gdybyśmy nie byli całkiem odcięci od świata, np. pozbawieni telefonów, kontaktu wirtualnego etc. Wtedy można by się było jeszcze bardziej skupić na sobie, nie być ''pomiędzy'' swoim kursem a bliskimi, którzy czekają na kontakt - zastanawia się Rumieńczyk.
Jak opowiada, kursantom serwowano dania wegańskie. - Jeżeli chodzi o doktryny jogi, to nie powinno się jeść mięsa - to jedna z głównych zasad, dotycząca niekrzywdzenia- zarówno siebie, innych ludzi, jak i zwierząt.
Wszystkie komentarze