Fot. Archiwum
1 z 11
Zanim powstały zorganizowane służby pożarnicze, obowiązek rozprawiania się z czerwonym kurem mieli wszyscy. W miastach regulowała to uchwała władz lokalnych, w majątkach i podległych im wioskach właściciele ziemscy. Ustalano jaki sprzęt każdy mieszkaniec powinien mieć w domu, jak prowadzić akcję gaśniczą, alarmować o pożarze i gdzie zaopatrywać się w wodę. Na okrzyk "gore" wszyscy mieli obowiązek biec do pożaru. Najszybsi otrzymywali nagrody, opieszałych karano. Kara śmierci przewidziana była dla podpalaczy. W Statutach Wiślan zapisano "Pożarca ma być spalon", co oznaczało dla sprawcy pożaru stos.
Fot. archiwum
2 z 11
Radomia, posiadającego gęstą, na ogół zabudowę, nie omijały pożary. I tak w 1628 r. po wielkim pożarze ocalały 84 domy, w 1660 ocalały raptem 37 domów, a w 1751 pożar zniszczył połowę miasta, w tym ratusz z aktami miejskimi. Pożoga nie ominęła nas też podczas szwedzkiego potopu. Obowiązek walki z pożarami nadal spoczywał na barkach mieszkańców, ale zaczęto też gromadzić miejski sprzęt pożarniczy i budować studnie dostarczające wodę. W odbudowanym po pożarze ratuszu urządzono magazyn sprzętu gaśniczego, w którym znalazło się sześć sikawek blaszanych ręcznych, jedna mosiężna, sześć wiader oraz cztery bosaki. Kilka lat później w Radomiu wybudowano siedem studni z wodą: trzy w rynku i cztery na przedmieściach.
Fot. Anna Jarecka / Agencja Wyborcza.pl
3 z 11
W XIX w. system przeciwpożarowy oparty na niewyszkolonych mieszkańcach uznano za mało skuteczny. Z inicjatywy prezydenta Feliksa Maciejewskiego podjęto starania, aby utworzyć Towarzystwo Ochotniczej Straży Ogniowej. Założycielami straży byli m.in. Roman Cennere, Teodor i Ludwik Karsch, Ignacy Zabiełło, Stanisław Przyłuski, Antoni Wąsowski czy Lucjan Dutow. W chwili założenia Radomska Straż Ogniowa liczyła 143 osoby.
W skład Towarzystwa wchodzili członkowie czynni i honorowi. Czynni brali udział w gaszeniu pożarów i ćwiczeniach oraz zawodach, honorowi wspierali straż finansowo, płacąc składki (3 ruble rocznie) oraz zbierając fundusze na balach dobroczynnych w Resursie oraz organizując loterie fantowe i spektakle teatralne.
Fot. Rep. Anna Jarecka / Agencja Wyborcza.pl
4 z 11
W 1878 r. w Radomiu pojawił się pierwszy system ostrzegania o pożarach. W różnych częściach miasta rozmieszczono 12 dzwonów alarmowych. W tym czasie straż posiadała już pompę wodociągową, trzy sikawki czterokołowe wyposażone w węże, jedną dużą sikawkę czterokołową wraz z wężami, pięć sikawek ręcznych, latarki naftowe, wiadra, topory, drągi, pięć beczkowozów i beczek w tym jedną parokonną.
Fot. Rep. Anna Jarecka / Agencja Wyborcza.pl
5 z 11
Na początku XX wieku strażacy rozpoczęli gromadzenie pieniędzy i materiałów budowlanych z myślą o budowie strażnicy. Wystąpili do władz miasta, aby w zamian za roczną dotację w wysokości 800 rubli miasta przyznało jednorazowe dofinansowanie w kwocie 6 tys. rubli. Dzięki tym pieniądzom, a także zbiórkom, balom charytatywnym i pożyczce z Kasy Przemysłowców Radomskich powstała strażnica, jeden z najnowocześniejszych tego rodzaju budynków w guberni radomskiej.
Fot. Rep. Anna Jarecka / Agencja Gaze
6 z 11
Przynależność do Ochotniczej Straży Pożarnej była elitarna i oznaczała uznanie danej osoby za godnego obywatela miasta. Od 1902 r. funkcję skarbnika pełnił właściciel znanej w Polsce restauracji Stanisław Wierzbicki, a radzie przewodniczył ceniony radomski lekarz Henryk Fidler. We władzach zasiadali znani przemysłowcy, kupcy, inżynierowie i kolejni prezydenci miasta.
Fot. Rep. Anna Jarecka / Agencja Gaze
7 z 11
Nie ma straży pożarnej bez orkiestry reprezentacyjnej. Ta radomska powstała z inicjatywy dowódcy oddziału weteranów Juliana Skibińskiego. Instrumenty dostarczyła firma "Golmer", kapelmistrzem został dh. Pawlikowski. Pierwszy raz orkiestra zaprezentowała się szerokiej publiczności podczas strażackiego święta, czyli w dniu św. Floriana w 1905 r. W 1926 r. w orkiestrze grało już 30 strażaków - muzyków, szkolonych przez adiutanta Bohdana Mozala.
Fot. Rep. Anna Jarecka / Agencja Gaze
8 z 11
W 1922 r. struktury radomskiej straży pożarnej rozrosły się. Utworzono trzy oddziały operujące na terenie miasta: przy ul. Długiej (obecnie Traugutta), na Glinicach (przy obecnej Słowackiego) i przy ul. Mlecznej (obecnie Okulickiego). Oddziały wyposażono w komplety narzędzi ogniowych oraz w parę koni pociągowych.
Fot. Anna Jarecka / Agencja Wyborcza.pl
9 z 11
Statystyki z 1925 r. są z dzisiejszego punktu widzenia przerażające. Podczas pożarów masowych zniszczeniu uległo 43, tys. nieruchomości, w tym ponad 10,5 tys. budynków. Średnio więc na jeden pożar przypadało 41 budowli. W tym samym roku największy pożar zniszczył 477 budynków, było też 17 pożarów, podczas których jednorazowo spłonęła więcej niż setka budowli.
Fot. Rep. Anna Jarecka / Agencja Wyborcza.pl
10 z 11
Przyszedł czas, aby konie zastąpiły pojazdy mechaniczne. W 1926 r. zakupiono pierwszy samochód strażacki na podwoziu fiata. W tym też roku uruchomiono w mieście sieć wodociągową z hydrantami pożarowymi. Do wybuchu II wojny światowej straż wzbogaciła się jeszcze o dwa samochody gaśnicze: fiata i forda oraz o sikawkę motorową o wydajności 600 litrów na minutę. Niestety strażacy stracili nowe wozy. Tuż po wybuchu II wojny światowej dostali nakaz ewakuacji na Wschód, tam samochody zarekwirowały władze ZSRR. W mieście trzeba było wrócić do pojazdów konnych.
Fot. Anna Jarecka / Agencja Wyborcza.pl
11 z 11
Po wojnie strażacy szybko odbudowali struktury. Powoli też odkupywali sprzęt i samochody. W 1948 r. otrzymali samochód pożarniczy Ford V-8. Nadano mu imię "Florian". Z tej okazji na ul. Żeromskiego odbyła się defilada pododdziału straży pożarnych zawodowych o ochotniczych.
Korzystałam z książki "Zarys dziejów ochrony przeciwpożarowej Ziemi Radomskiej" autorstwa Andrzeja Szczycha.
Wszystkie komentarze