13, a może 14 - już nawet nie pamiętają dokładnie. Tyle było prób odebrania pięcioletniej Kasi od ojca i oddania jej matce, której sąd przyznał opiekę. Ojciec: "Była żona się znęca nad córką". Matka: "To kłamstwa, nigdy bym jej nie skrzywdziła"
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Ta opowieść powinna zaczynać się tak: poznali się, pobrali, dziesięć lat później urodziła im się śliczna dziewczynka. A potem żyli długo i szczęśliwie. Ale niestety w tej historii nie ma ani długo, ani szczęśliwie. Krótko po narodzinach córki jej mama spakowała ją i przeprowadziły się do jej rodziców. - Uciekłam. Jakiś powód tego był - mówi dzisiaj. Trzy lata po narodzinach córki sąd I instancji orzekł rozwód rodziców z winy matki. - Udowodniłem przed sądem, że mnie zdradzała - mówi ojciec. Sąd opiekę nad dzieckiem powierzył ojcu, uzasadniając to tym, że lepiej orientuje się w terapiach, przez które przechodzi dziewczynka, ma lepsze warunki lokalowe i czasowe, aby zajmować się córką.

Sąd decyduje w pandemii, a dziecko na obdukcję

Ale mama się od tego postanowienia odwołała, córka w tym czasie nadal zostawała z nią, a ojciec ją odwiedzał. Wyrok sądu II instancji zapadł kilka miesięcy później. Jak twierdzi ojciec, był to czas pandemii, w posiedzeniu nie brał udziału. A sąd zmienił postanowienie w ten sposób, że opiekę nad dziewczynką powierzył matce. Opierał się m.in. na opiniach biegłych, którzy stwierdzili, że dziecko ma lepszą więź emocjonalną z matką. Ojcu wyznaczył widzenia trzy razy w tygodniu, plus wybrane święta i część wakacji.

- Kasia przyjeżdżała od matki ze śladami znęcania się. Miała rany, jakby po igłach, ślady po papierosie, rany na uchu, zasinienia - wylicza ojciec. Po kolejnym takim przypadku zawiózł córkę do lekarza na obdukcję. Lekarz w zaświadczeniu pisze: "Rysowate otarcia powstały od cienkiej równej krawędzi, którymi mogły być np. paznokcie. Podbiegnięcia policzka mogło powstać od uderzenia o twardy przedmiot lub uszczypania palcami". Sytuacja powtarza się. Po kolejnym przyjeździe dziecka ojciec dokładnie je ogląda, a gdy widzi kolejne siniaki i otarcia, wiezie na obdukcję. Lekarz znów pisze o możliwych przyczynach powstania obrażeń jak uszczypnięcie palcami, uciśnięcie palcem przez drugą osobę. Kolejne zaświadczenie ten sam lekarz wystawia na podstawie zdjęć dostarczonych przez ojca, pokazujących obrażenia córki na przestrzeni kilku lat: m.in. oparzenia, otarcia, zasinienia, ranki jak po ukłuciu igłą. Lista jest długa. Lekarz stwierdził, że o ile część z nich można wytłumaczyć przypadkowym uderzaniem się małego dziecka o sprzęty domowe, to te zlokalizowane na uszach, szyi, okolicach pach, ud, karku, brzucha wskazują na czynne działanie osób trzecich.

Ostatnie badanie lekarsko-sądowe Kasi przeprowadził inny lekarz. Ojciec zaprowadził córkę podczas kolejnego widzenia, bo z domu matki dziecko wyszło z krwawymi podbiegnięciami na nogach i urazem ucha. Biegły stwierdził, że biorąc pod uwagę relację ojca, uraz małżowiny mógł powstać w wyniku uderzenia dziecka, jednak ślady na nogach mogą być typowymi obrażeniami odnoszonymi przez dzieci. Trudno stwierdzić, czy było to przypadkowe uderzenie o sprzęty, czy też celowe działanie osoby trzeciej.

Po tej obdukcji ojciec nie oddał córki matce. Dziecko od tamtej pory mieszka z nim.

Ojciec: Wiem, że działam niezgodnie z prawem

- Wiem, że to niezgodne z prawem, wiem, że sąd mojej byłej żonie przyznał opiekę. Ale nie pozwolę, aby krzywdzono moje dziecko - mówi ojciec. Złożył do sądu wniosek o pozbawienie matki praw rodzicielskich i orzeczenie wobec niej zakazu zbliżania się do dziecka. Ta sprawa wciąż nie została rozpatrzona.

- Mąż kilkukrotnie zgłaszał do prokuratury, że znęcam się nad córką. Wszystkie te sprawy zostały umorzone. Prokuratura nie dopatrzyła się niewłaściwych zachowań z mojej strony. Kocham moją córkę i nigdy bym jej nie skrzywdziła - mówi matka. Skąd więc ślady na ciele dziecka? Część z nich to efekt zabawy w domu, przypadkowe urazy, uderzenia o sprzęty domowe. Otarcia i ślady "ukłuć igłą" to efekt atopowego zapalenia skóry i alergii, na którą cierpi Kasia. Gdy ją coś uczuli, dziewczynka rozdrapuje swędzące miejsca. - Smaruję je maściami, które przepisał lekarz, kąpię córkę w specjalnych kosmetykach dla osób z AZS, ale jak to dziecko: gdy ją swędzi, to się drapie - mówi matka. Też była z Kasią u pierwszego lekarza, który robił jej wcześniejsze obdukcje. Tym razem biegły stwierdził, że obrażenia powstały bez udziału osób trzecich, w wyniku zabawy.

Nie tylko zaświadczeniami z obdukcji przerzucają się rodzice. Mają też po kilka opinii psychologów i pedagogów, którzy badali sytuację rodziny i samą dziewczynkę. Jedne stwierdzają, że dziecko ma lepszy kontakt z matką, inne, że to ojciec lepiej o nią dba, zapewniając terapie.

- To jak wyścig szczurów, kto okaże się lepszym rodzicem - mówi dziś matka.

Ekspert: Ludzie, opamiętajcie się!

- W tej sprawie winni są oboje rodzice. To jest jakiś dramat. Ludzie! Dogadajcie się. Dla dobra tego dziecka. Bo to, co robicie, to jest zbrodnia na jego psychice - denerwuje się Włodzimierz Wolski, dyrektor Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Radomiu. Jak przyznaje, takich sytuacji okołorozwodowych, gdy dziecko staje się kartą przetargową pomiędzy rodzicami, jest dużo. - Rozwód jest pomiędzy rodzicami, a nie z dzieckiem. Dorośli powinni się porozumieć między sobą, tak, żeby dziecko, mimo zmiany sytuacji rodzinnej, nadal czuło się bezpieczne i kochane. To wzorcowy model. Tymczasem rodzice nie dogadują się, a chcą, żeby to sąd za nich załatwił.

A teraz efekt jest taki, że ona ma papier, on ma dziecko, a dziecko cierpi - mówi dyrektor Wolski.

Od czasu gdy jej były mąż zabrał Kasię, matka widziała ją kilka razy. Mąż zgodził się na jej wizyty dwa razy w tygodniu, ale tylko w jego obecności.

- Zawsze tak zagadywał Kasię, że nie miałam szansy się z nią pobawić - mówi matka. Złożyła do sądu wniosek o wykonanie postanowienia sądu, który jej powierzył opiekę nad dzieckiem. Do akcji wkroczyli kuratorzy sądowi w asyście policji. Jak dotąd bez efektu.

- Przyjeżdżaliśmy z policją i zawsze coś było nie tak: albo nas nie wpuszczał, albo jego krewni mówili, że wyjechał z dzieckiem, albo po prostu nie chciał oddać dziecka - mówi matka Kasi. Ostatnie dwie - bezskuteczne - próby odebrania córki odbyły się 9 i 12 sierpnia.

Nagranie z kamery zainstalowanej w domu ojca: On siedzi na kanapie, na kolanach trzyma córkę. Rozlega się pukanie do drzwi, ojciec mówi "proszę". Do pokoju wchodzą dwie kuratorki, pokazują legitymacje. Za nimi kilku policjantów w mundurach i matka dziewczynki. Dziecko zaczyna krzyczeć, płakać. Po chwili to już jest wycie i histeria. Dorośli zaczynają się przekrzykiwać. "Proszę wydać dziecko" - mówi kuratorka. "Kasiu, chodź do mnie" - to mama. Dziecko wyje coraz bardziej. W pewnym momencie policjantka asystująca kuratorkom mówi "Stop". Nakazuje odstąpienie od zabrania dziecka. Panie oponują. Zarzucają policji, że ta nie chce udzielić wsparcia przy przeprowadzaniu czynności. Policjantka spokojnym tonem wyjaśnia, że skonsultowała się z przełożonymi i decyzja jest taka, aby dziecko zostawić u ojca i nie zabierać go na siłę. Kuratorki mocno niezadowolone wychodzą wraz z policją, dom opuszcza też matka Kasi. Robi się cicho. Do następnego razu. Kiedy będzie?

- Dziecku w tej chwili nic nie zagraża, jeśli chodzi o jego zdrowie i życie. I to jest najważniejsze. Sędzia referent, która prowadzi tę sprawę, jest na urlopie, gdy wróci, podejmie decyzję, co dalej z egzekucją dotyczącą wydania dziecka - informuje sędzia Arkadiusz Guza, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Radomiu. W toku jest też sprawa z wniosku ojca o odebranie praw rodzicielskich matce i orzeczenie wobec niej zakazu zbliżania się do dziecka. W połowie lipca wpłynął wywiad od kuratora dotyczący rodziny. Termin posiedzenia ma być wkrótce wyznaczony.

Imię dziewczynki zmienione

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Monika Tutak-Goll poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    Takie wspomnienia z dziecinstwa moga rzutowac na reszte zycia rej dziewczynki. Wydaje sie , ze w obecnej sytuacji najlrpsza bylaby opieka naprzemienna, tydzien u matki, tydzien u ojca. Ponadto oboje rodzice powinni przejsc terapię, jak zachowywac sie wzgledem dziecka i siebie.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Bcul/BqgjfaTTrA+SVrTk2Jaz2aEAEUBpkh4FedyiHk=